sobota, 29 czerwca 2013

Ostatni Przyjazny Dom w Eldamarze

W nawiazaniu do watpliwosci, ktore pojawily sie w dyskusji pod moim ostatnim wpisem w zwiazku z Projektem Eldamar, postanowilem przynajmniej po czesci na nie dzis odpowiedziec.

Rivendell jest domem goscinnym...

Pierwsza watpliwosc, ktora sie nasuwa w zwiazku z tym projektem, mozna sformulowac bardzo krotko: Po co caly ten zgielk? (bardziej szczegolowymi pytaniami sa: "Jaki sens ma przeprowadzanie eksperymentu pt. Projekt Eldamar? Moze wystarczyloby po prostu znalezc panstwo, sposrod juz istniejacych, ktore spelnialoby nasze wymagania?"). 

Jesli kazde z panstw, przynajmniej z tych nam znanych (bezposrednio i z historii), ostatecznie bedzie jakas forma ucisku poddanych. Wynika to tez z natury panstwa, ktora "nadaje porzadek", czyli stanowi  forme dla czesto bezksztaltnych mas (na tym poprzestane, bo inaczej popadne w apologetyzm dzisiejszych Lewiatanow ;) .

Nikt nie zaprzeczy, ze lepszy jest porzadek od chaosu! I nawet jesli uznamy, ze okres plemiennej demokracji, byl okresem zinstytucjonalizowanej anarchii pod tyrania obyczaju (za Panem Jackiem Kobusem). I ta tyrania (jak kazda forma nacisku - mniej lub bardziej zewnetrznego) jednym pasowala bardziej niz innym. [1] I tak dochodzimy do wniosku, ze wladza (taka czy inna jest w kazdej spolecznosci potrzebna). I powinna miec jasne granice (zarowno w przestrzeni geograficznej, jak i spoleczno-kulturowej oraz w ilosci osob ja sprawujacych). 

Ale podczas naszego projektu mamy okazje swobodnie wybrac nasza wladze (niekoniecznie w formie wyborow demokratycznych ;) . Podejrzewam, ze wlasciwy problem nie bedzie polegal na wyborze wladzy ale na jej ciaglym, podczas calego trwania projektu, uznawaniu.

Wlasciwie o jakie panstwo nam chodzi, pyta sie Pan Nadar. Czy to ma byc jakas forma micronation? Dotychczasowe doswiadczenia w tym zakresie sa dosc interesujace (zgodnie z Pana Jackowa zasada, ze "tylko prawda moze byc ciekawa"):
1. Sealand - mikropanstwo, ktore odnioslo jak na razie najwiekszy sukces (polegajacy na uznaniu, choc moze nie do konca wprost, jego suwerennosci przez Wielka Brytanie),

2. Druga kategoria sa mikropanstwa, ktore jak Ksiestwo Filletino, Seborga, czy Hutt River, ktore powstaly na bazie buntu przeciw rozrastajacemu sie Lewiatanowi zostaly de facto zignorowane przez panstwa na terenie ktorych oglosily niezaleznosc a z czasem nawet zaczely stanowic lokalna ciekawostke, [2]

 3. Nastepna opcja, warta naszej uwagi, jest przypadek Republiki Minervy i Republiki Wyspy Rozanej. W obu przypadkach powstanie tych nowych republik zostalo przyjete do wiadomosci przez panstwa siasiadujace z nimi - a mozemy to poznac poprzez analize podjetych dzialan. Sasiedzi uznali powstanie tych republik za ISTOTNE ZAGROZENIE i doprowadzilo to do ich zniszczenia (Republika Wyspy Rozanej) lub przejecia terytorium,

4. Ostatnia kategorie stanowia roznego rodzaju inicjatywy artystyczne lub marketingowe (lokalne lub regionalne atrakcje turystyczne).

"To Wy tu cos powiecie a ja w tym czasie..." - modelowa wrecz sytuacja 
dystrybucji wladzy (w sytuacji kryzysowej ;)

Nie jestem pewien, do ktorej z tych kategorii odnosi sie negatywnie moj Szanowny Dyskutant Pan Nadar.

Osobiscie jestem zwolennikiem innej opcji - bardziej chodzi mi o naukowy projekt ekologiczny (gdzie ekosystemem jest ekosystem biologiczny ulokowany w przestrzeni geograficznej oraz ekosystem spoleczny. Inspiracja do tego pomyslu byla idea zawarta w cyklu "Fundacja" Assimowa. Wydaje sie ona byc podobna do pomyslu podsunietego mi przez Pana Nadara. Bardo dziekuje za ta informacje (o ktorej kompletnie nie mialem pojecia), dzieki ktorej zas bedzie mozna lepiej przygotowac Projekt Eldamar. [3]

I choc gentlemeni nie rozmawiaja o pieniadzac (lecz je maja), pozostaje tez kwestia pieniedzy (i to jak pokazuje przyklad podany bezposrednio przez Pana Nadara same bierzace koszty utrzymania nawet malej grupy sa olbrzymie a przyklad Fordlandii pokazuje nam, ze koszty zalozenia sa wielokrotnie wieksze). Mamy kilka teoretycznych mozliwosci rozwiazania tego problemu:

1. idac za ciosem (a raczej za przykladem Fundacji) przekonac bogatego sponsora (tam byl Imperator Kosmiczny) do sfinansowania takiego projektu,

2. powolac spolke i emitowac obligacje czy tez akcje, ktore beda wykupione przez uczestnikow projektu oraz sympatykow (czy wrecz ludzi chcacych na nim zarobic),

3. powolac fundacje/stowarzyszenie i poszukac roznych sponsorow (prywatnych i instytucjonalnych) do wsparcia tej idei,

4. zebrac grupe sympatykow pomyslu i zrobic "sciepe" (byloby to cos na granicy opcji 2 i 3).[4]

"Ludzie Wy tu rozne (...) a przeciez mozna inaczej!"
Mam nadzieje, ze i lepiej ;)


Dzieki funduszom moznaby zakupic odpowiedni teren oraz jego odpowiednie "zabezpieczenie prawne", zakupic dopowiednie wyposazenie "na dobry poczatek", zaplacic za transport chetnych i miec kapital rezerwowy (doswiadczenie uczy, ze nie zdolamy przewidziec wszystkich niebiezpieczenstw, wiec dodatkowa forma zabezpieczenia jest niezbedna).

Odpowiedz, na pytanie gdzie ulokujemy projekt, jest jednoczesnie zwiazany z jego "prawna forma zabezpieczenia". Choc raczej postepujacy apetyt europejskich Lewiatanow (oraz relatywnie drogie grunty) oraz zanik na tym kontynencie pogranicza, kieruja nas wzrok w inne straony (chocby i w te same co Forda ;) .

Kwestie zwiazane z poczuciem wspolnoty i pewnej wspolnoty celow nie rozwiazemy od razu (szczegolnie, ze maja one charakter dynamiczny, wiec nawet po uzyskaniu pewnej stabilizacji pod tym wzgledem, pozniej trzeba bedzie sie rowniez o to troszczyc - dlatego jest tu istotna "wspolnota symboliczna" wspolnych przekonan, rytualow...) ani raz na zawsze. Jako, ze koniecznosc, jest najczesciej motorem zmian w swiecie czlowieka, to wzgledna izolacja od innych spoleczenstw, bedzie wymuszala pewna wspolnotowosc na uczestnikach projektu (albo cos bedziemy razem robili albo razem zginiemy - jakby nie patrzec kryterium wspolnotowosci w dokonywaniu wyborow jest!). 

Wszyscy za jednego - jeden za wszystkich! Albo smierc! 
Zeby potem mi nikt nie marudzil, ze nie mial wyboru... !!!


O kwestiach szczegolowych rozstrzygna sami zainteresowani. Teoretyczne pole mozliwosci jest dosc bogate i trzeba bedzie wybrac z niego to co najbardziej bedzie odpowiadalo charakterowi projektu oraz charakterystyce jego uczestnikow... . I choc pewne aspekty projektu beda musialy byc bardzo ostro postawione juz na poczatku, to inne beda mialy charakter otwarty... . Inaczej z reszta byc nie moze... .

Panie Falco, czy aby na wszytkie pytania Pan dal wyczerpujaca odpowiedz...??!!??


_______________________________________________________________________
1. Tyrania obyczaju narzucala swiatopoglad oraz caly zestaw zachowan rytualnych "na kazda chwile zycia" - dzieki temu dawala komfort poczucia pewnej stabilnosci, orientacji i pewnosci w tej zmieniajacej sie ciagle rzeczywistosci. Do dzis mamy do czynienia z 2 biegunami postaw w tym zakresie: "poddanych" (ktorzy choc narzekaja na kazda forme wladzy, to jednak bez wladzy sa nieszczesliwi: "Premierze! Jak zyc, ja sie pytam! Jak zyc?") oraz "przywodcow" (ktorzy sa samosterowni i podejmuja chetnie ryzyko prowadzenia innych). Miedzy tymi dwoma biegunami jest cala masa roznych mozliwych konfiguracji obu tych biegunowych postaw.

2. W podobny sposob powstalo panstwo Watykan, kiedy za poparcie swych rzadow przez Kosciol Katlolicki Il Duce uznal niezaleznosc Panstwa Koscielnego (zlikwidowanego w ramach Risorgimento przez Garibaldiego), wystepujacego od tej pory pod nazwa Panstwa Watykanskiego.

3. Zgodnie z zasada uczenia sie na cudzych bledach ;) Doglebna analiza SWAT pozwoli na unikniecie bledow Forda oraz zwiekszy szanse powodzenia naszego pomyslu.

4. Jakas forma "udzialu wlasnego" powinna byc chocby ze wzgledu na nasza dosc dziwna ale jadnak wlasciwosc polegajaca na tym, ze doceniamy tylko te rzeczy, ktorych uzyskanie kosztowalo nas wiele (wysilku i/lub pieniedzy). Dzieki temu bedziemy miec wiecej zadowolenia i zadowolonych wsrod uczestnikow projektu.

czwartek, 27 czerwca 2013

Poszukiwany - poszukiwana - poszukiwane, czyli ile panstwa w panstwie

Choc moze zdjecie to sugeruje dzisiejszy wpis nie bedzie 
ani o homo progressivus w wersji trans,
ale o ograniczeniu impertynencji wladz z Brukseli, albo i z innej stolicy


Z jednej strony Bruksela chce zbudowac w najblizszej przyszlosci zbudowac inteligentny system licznikow poboru energii elektrycznej, ktory bedzie pozwalal na sterowanie z Brukseli naszymi urzadzeniami AGD, ECHELONy i inne PRISMy z Hameryki sledza nasz poczynania w sieci (internetowej i telefonicznej), oprocz tego sluzby dwu- (a moze nawet i wielo-) plciowe inwigiluja wszystkie nasze poczynania, banki pozbywaja sie ostatkow tajemnicy bankowej, a z drugiej strony Pan Sowa i jego nasladowcy chca wypisac sie z ZUSu poslugujac sie w tym celu tzw. niezaleznymi sadami. 

Moze panstwa, zgodnie z Traktatem Helsinskim, nie mogac sie rozwijac terytorialnie (naturalnie kosztem sasiednich krajow), zajmuja coraz wiecej przestrzeni zastrzezonej wczesniej rodom, stowarzyszeniom, fundacjom, kosciolom i przedsiebiorstwom. Wkraczanie na nowe "terytoria" i jednoczesny rozrost ponad wszelkie konstytucyjne normy Lewiatana powiazane jest jednoczesnie ze spadkiem poziomu jakisci uslug swiadczonych przez panstwo. [1] 

A przeciez powszechnie wiadomo, ze systemy proste zawsze dzialaja. I stad np. taki noz, cep, siekiera/topor, kosa  oraz sierp i mlot (te dwa to szczegolnie ;) osiagnely taki sukces, jako uniwersalne narzedzia, ulatwiajace czlowiekowi, jego codzienna egzystencje. Nie dosc, ze sa proste w produkcji (a w zwiazku z czym i dosc proste w naprawie), to i dosc lawto sie je obsluguje (choc w ciagu dziesiatek a w szczegolnych przypadkach nawet setek tysiecy lat zakres ich uzywalnosci dosc znacznie wzrosl a w zwiazku i z tym wzrosly rowniez wymagania zwiazane z ich obsluga).

Jesli wezmiemy jeszcze pod uwage ograniczonosc naszej ludzkiej egzystencji i wynikajacej z niej rowniez ograniczonosc poznania (o czym ostatnio, po raz kolejny z reszta, wspomnial byl tez Pan Jacek BoskoWolski)

Wniosek z tego plynacy dla naszych rozwazan jest bardzo prosty - im system panstwowy prostszy, tym lepszy.

Funkcje panstwa powinny sie ograniczac do utrzymywania porzadku na wlasnym terytorium. Oczywiscie, zeby posiadac to terytorium, panstwo powinno miec jeszcze mozliwosc jego obrony oraz mozliwosc kontaktowania sie tez w sposob pokojowy ze swoimi sasiadami (ktorzy jednoczesnie sa i konkurentami - panstwa konkuruja ze soba o terytoria i zasoby znajdujace sie na ich terytoriach, w tym rowniez NAJWAZNIEJSZY z nich - PODDANI i ich POMYSLOWOSC). [2] 

Niekompletnosc naszej natury z jednej strony[3]  a zlozonosc naszej natury i rzeczywistosci z drugiej strony powoduja, ze nasz wszechswiat spoleczny posiada rownie duza pojemnosc podmiotow o roznych celach statutowych, funkcjach, zakresie dzialalnosci, wielkosci oraz innych mniej lub bardziej istotnych cechach. 

Zeby uzasadnic, dlaczego istotne jest (przynajmniej dla mnie oraz ludzi, dla ktorych, jak i dla mnie, wolnosc wyboru i dzialania jest wazniejsza od ciepelka panstwa opiekunczego), zeby panstwo dzialalo w oparciu o zasade pomocniczosci i mialo znacznie ograniczone kompetencje, zaczne od centrum "mojego" wszechswiata, czyli od siebie. 

Mozliwosc decydowania o tym co, jak i kiedy jem jest ograniczona biologicznie i kulturowo (Babcia, Mama i Tata wyksztalcili we mnie smak na te a nie inne potrawy - choc potrawy z roznych stron swiata smakuja mi, to jednak na co dzien chetniej niz sushi, bede jadl bigos, czy pierogi). I chcialbym moc zdecydowac, czy bede ta tradycje (i w jakim zakresie) mogl kontynuowac... .[4]

Gdzie kupuje/wynajmuje dom/mieszkanie i za ile jest wypadkowa wielu okolicznosci i realizuje rozne potrzeby (oddzielny wpis moznaby temu poswiecic), co powoduje, ze podjecie decyzji o osiedleniu sie w danym konkretnie miejscu jest trudne dla czlonkow konkretnej rodziny a co dopiero dla urzednikow LEWIATANA, tak ode mnie (i mojej rodziny) roznych, patrzacych na moje potrzeby z innej perspektywy oraz skali i majacy do moich pieniedzy (oraz ich wydawania) inny niz ja i moja rodzina stosunek (a chycby przynajmniej dlatego, ze nie musza ich zarabiac!!). Dlatego dom, jego wyposazenie i najblizsza okolica (a czasami nawet i dalsza - w zaleznosci od tego, jak rozlegle wlosci posiadam) naleza do mnie i mojej rodziny wszelkie decyzje (oczywiscie dopoki one nie beda mialy wplywu na sasiadow). 


A z sasiadami, chociazby sie nawet bardzo od nas roznili, 
lepiej zyc w zgodzie!

To co dzieje sie w mojej wsi i gminie zalezec powinno od jego mieszkancow (a w szczegolnosci tych, ktorzy posiadaja jakies nieruchomosci). I na tym poziomie demokracja od biedy moze jeszcze jakos funkcjonowac, ku pozytkowi jej mieszkancow. Dzieki temu, ze oni moga byc (bo nie zawsze sa) zywotnie zainteresowani sprawami gminy (gdyz to ma bezposrednie przelozenie na jakosc ich zycia i zasobnosc ich kiesy), beda podejmowali decyzje w sposob bardziej odpowiedzialny (a jesli nie to i tak za to sami zaplaca). [5] Przy czym urzad gminy raczej powinien miec tez ograniczony zakres wladzy na swoim terytorium (ale jaki, to moga sobie samodzielnie okreslic sami obywatele danej gminy). 

Administracja powiatowa i wojewodzka powinny kontrolowac i koordynowac zadania pomiedzy poszczegolnymi gminami/powiatami. I wcale nie ostatnim powinno to byc zadanie zwiazane z infrastruktura transportowa (boc transport to nie tylko drogi ladowe ale i wodne i powietrzne) oraz z porzadkiem i bezpieczenstwem wewnetrznym.

Wladza centralna powinna, w ramach funkcji administracyjnej, nadzorowac i koordynowac dzialania jednostek organizacyjnych nizszego szczebla. Oraz oczywiscie pelnic funkcje wymienione przeze mnie powyzej.

W przestrzeni spolecznej danego panstwa jest miejsce nie tylko i wylacznie dla Lewiatana, jego agentur i koncesjonariuszy ale i dla prywatnych przedsiebiorcow, [6] stowarzyszen i fundacji, kosciolow (i ich roznych form organizacji wewnetrznej). Na danym terytorium powinny rowniez funkcjonowac rozne i konkurencyjne systemy wymiany spolecznej (znane powszechnie pod nazwa ekonomii), bez monopolu panstwa czy jakiegos banku w tym zakresie.

Zasady zdrowej konkurencji i rownosci przed prawem powinny pomoc w rozwiazywaniu wszelkich "sytuacji kolizyjnych" pomiedzy poszczegolnymi podmiotami.

Wladza centralna powinna byc sprawowana przez jedna osobe, ktora moze na zasadzie suwerennej decyzji, czesc swojej wladzy delegewac na jakis czas okreslonym osobom, w oparciu o scisle ograniczone zasady i na okreslony czas... .

Takie ograniczenie kompetencji panstwa wobec jego poddanych i tak nie zmniejszy roznicy skali:  Lewiatan w stosunku do swoich poddanych jest jak slon wzgledem mrowki! 

Stad dla "wyrownania szans" (szczegolnie w sytuacji gdyby Lewiatanowi chcialboby sie przylrecic srube, bez zwracania uwagi na mrowki), kazdy dorosly poddany cieszacy sie wolnoscia (a w zwiazku z tym pelnia praw) powinien miec prawo do posiadania broni (nie zapominajmy, ze konkretne uprawnienia wiaza sie w sposob konieczny z konkretnymi obowiazkami).


Taka postawa poddanego moze spedzac sen z oczu agentow Lewiatana,
szczegolnie tych, ktorzy maja cos na sumieniu... .

Na koniec powiem moze cos, co zniecheci moich Drogich i Szacownych Czytelnikow... . 

Nie moglbym byc konserwatywnym liberalem, gdybym odmowil prawo istnienia panstwom o innym, niz preferowanym przeze mnie, ksztalcie i zakresie dzialania. 

Gdyby nie realizowaly one pewnych (zdaniem samych zainteresowanych) potrzeb, to juz dawno zniklyby one z powierzchni Ziemi!!! Powszechnie wiadomo, ze nie mozemy miec wszystkiego (cecha ograniczonosci tej rzeczywistosci), wiec mamy cos za cos! 

Chociaz jestem umiarkowanym realista i wnioskujac z naszej niedokonczonej (w sensie niezupelnie skonczonej i ukonczonej) natury moze jeszcze uda nam sie zbudowac system spoleczny, kto wie...?!?

_______________________________________________________________________
1. Organizmy zywe wykazuja ciekawa wlasciwosc - ekspansywnosc (od niej wlasnie pochodzi powiedzenie: Natura nie lubi prozni). Nawet jesli przyjmiemy, ze panstwa nie sa zadnymi nadorganizmami, to ta sama wlasciwosc wystepuje u ludzi, ktorzy sa elementem takiego system (i oni juz widza te wszystkie mozliwosci i swietlane przyszlosci zwiazane z powiekszaniem kompetencji urzedow, ktore, badz, co nie badz, tymczasowo zajmuja).  

2. Choc historia pokazuje, ze ten ostatni z zasobow sam potrafi przeplywac pomiedzy panstwami, w kierunku panstw, ktore lepiej zaspokajaja pewne potrzeby ludzi. Przy czym warto zauwazyc, ze nie dotyczy to wszystkich potrzeb ludzkich, tylko tych, ktorych zaspokojenie w danym momencie jest bardziej istotne od innych (i wynika to zarowno z wielu czynnikow zewnetrznych, ktore doprowadzily  do tej sytuacji, jak i z roznych preferencji wewnetrznych, preferencji klimatycznyh, kulturowych, terytorialnych samych zainteresowanych oraz szerszych okolicznosci spolecznych, cywilizacyjnych i politycznych okolicznosci).

3. Co daje nam MOZLIWOSCI jej ZMIANY i ROZWOJU. Niestety jest to mozliwosc, z ktorej zadko korzystamy. Przy czym warto zauwazyc, ze mozemy rozwijac sie zarowno w pozadanych etycznie kierunku, jak i w tym niepozadanym!!

4. No Piekniejsza Polowa tez jest "czynnikiem" zaklocajacym ten (i inne) wolny wybor.

5. I jedynie w spolecznosci lokalnej moze byc realizowana zasada "bycia obywatelem". Bo wlasciciele nieruchomosci powinni miec i czesto maja realny wplyw na wladze. Relacja miedzy mieszkancem danego panstwa a jego wladza jest definiowana przez zasade podleglosci - stad nazywajac rzeczy po imieniu, tychze mieszkancow powinnismy nazywac poddanymi.

6. Oczywistym dla mnie jest zakaz budowania monopoli, ktory wynika z cechy ograniczonosci wszystkiego co ludzkie. Dzialalnosc gospodarcza powinna byc prowadzona z wylaczeniem mozliwosci powolywania do zycia spolek z osobowoscia prawna (istnieje wtedy mniejsza pokusa oszukiwania swych klientow). 

niedziela, 23 czerwca 2013

Dyscyplina - rozwazania wkraczajacych na Zlota Droge

W ostatnich dniach pojawily sie dosc interesujace spostrzezenia zwiazane z wolnoscia, jak np.: te w komentarzach pod wpisem Pana Jacka, czy tez zwiazane z informacjami zwiazanymi ze swiatlymi planami KE polagajacymi na mozliwosci kierowania urzadzeniami AGD w naszych domach z Brukseli... . [1] 

W naszych rozwazaniach o etyce i duchowym rozwoju czlowieka odkrylismy, ze nasz poznanie prawdy jest ograniczone. Nasze wybory sa ograniczone przez prawa Natury (prawa fizyki i logiki) a prawo do szczescia implikuje jednoczesnie ograniczenie w dokonywaniu wyborow, gdyz wszyscy mamy takie samo prawo do szczescia. Jesli samolubnie potraktujemy innych, dochodzac do wniosku, ze cudzy bol nie jest dla nas taki bolesny (a przez to nie jest dla nas taki wazny), to doprowadzimy do tego, ze osiagajac krotkotrwala korzysc sprowadzimy na siebie w dluzszym okresie cierpienie (wynikajacego z jednej strony z naszego wnetrza /poprzez niepokoj wywolany empatia/ oraz posrednio pochodzacy z zewnatrz - ludzie przez nas krzywdzeni nie beda mieli skrupolow, zeby nas skrzywdzic -> chocby tylko dla zrownowazenia wymiany pomiedzy nami).

Stad w dazeniu do wlasnego szczescia powinnismy powstrzymywac sie od zadawania cierpienia innym. Granica naszej wolnosci jest moment, w ktorym realizacja naszych wyborow ogranicza wolnosc innych.

Coraz wieksza gestosc zaludnienia powoduje, ze nasze pole swobodnego dzialania (pole wyboru) jest dosc ograniczone geograficznie oraz w zwiazku z tym przedmiotowo.

Dlatego, zeby w kontaktach z ludzmi moc realizowac zasade minimum szczescia (czyli unikania cierpienia) powinnismy byc powsciagliwi (opanowani). Jest to poczatek tego co nazywam tu dyscyplina.

Najczesciej pojecie dyscypliny kojarzy nam sie z czyms narzuconym z zewnatrz (np.: pruski dryl wojskowy).
Ordnung muss sein!! 

 Dyscyplina etyczna jest dokladnie czyms innym - jest swiadomym wyborem wolnej woli, uznajacej pozytki i korzysci plynace z takiego wyboru. Dobrym przykladem takiej dyscypliny bedzie sprawa naszego zdrowia. 

Na codzien raczej unikamy trucizn, spozywajac pokarm, zgodnie z tradycja w jakiej zostalismy wychowani, zdrowy i odpowiedni dla naszej strefy klimatycznej oraz dla rodzaju wykonywanej pracy (niekoniecznie tradycja uwzglednia wszystkie mozliwe zmienne wplywajace na wartosci zdrowotne naszego jedzenia). Ograniczajac jednoczesnie spozywanie trucizn i stymulatorow w dni swiateczne (przy zachowaniu specyficznych warunkow). Dyscyplina jest przekazywana z pokolenia na pokolenie w procesie wychowania (w tym momencie jej wprowadzanie jest zwiazane z zewnetrznym przymusem) ale juz jako dorosli ludzie zostajemy przy wartosciach, ktore przyjelismy od naszych rodzicow lub nie (ale znajac konsekwencje takiego wyboru). Mozemy tez wprowadzic (np.: w zwiazku z koniecznoscia wprowadzic specjalny rodzaj diety, ktory ma poprawic nasze samopoczucie i zdrowie). 


Wolni Jezdzcy Rohanu a jednak zdyscyplinowani!

Dyscyplina etyczna, to nie tylko opanowanie i samoograniczenie ale i pielegnowanie cnot. Dzieki ich obecnosci w naszym zyciu, wszystko co robimy przysparza korzysci nie tylko nam ale i calej ludzkiej rodzinie. Codzienne praktykowanie cnot powoduje tzw. efekt rutyny (licentia poetica Pana Jacka Kobusa), czyli kazdego dnia robienie dobrego jest coraz latwiejsze a robienie zlego wzbudza w nas coraz wiekszy opor. Coz kropla drazy kamien nie tylko sila spadania ale tez czestotliwoscia uderzen i czasem, w ktorym to robi. Takie wlasnie drobne codzienne krople w sposob lagodny moga zmienic ksztalt kazdego kamienia. 

Dyscypline wewnetrzna latwiej utrzymywac dziki pielegnowaniu pewnych codziennych rytualow (poczawszy od planu dnia, skonczywszy na ustalonych sposobach postepowania w wielu tzw. standardowych sytuacjach). Wcale nie oznacza to, ze musimy stac sie robotami!! Zycie niesie ze soba o wiele wiecej sytuacji (niz rytualow potrafimy sobie wyobrazic), to z jednej strony, a z drugiej strony, niektore standardowe sytuacje zyciowe spadajace na nas jak grom z jasnego nieba nie pozostawiaja nam czasu na namysl i spokojna ocene sytuacji, zmuszajac nas do intuicyjnego zachowania. Jest to praktyczny wymiar rozwoju etycznego (podona sytuacje mamy np.: w sytuacji ratowania zycia - do skutecznego podjecia reanimacji powinnismy byc przygotowani na tyle, by bez zadnego zastanowienia moc ulozyc potrzebujacego ratunku w odpowiedniej pozycji i zastosowac caly zespol technik ratujacych zycie w taki sposob aby wyrzadzily mu jak najmniej szkody a przyniosly oczekiwany skutek w jak najkrotszym czasie!). 

Ale czy jednoczesnie oznacza to, ze przestrzeganie zakazow i nakazow etycznych oraz rytualow (codziennych, religijnych itd.) jest wazniejsze od madrego poznania (rozrozniania sytuacji)? Nie! Ocena etyczna naszego postepowania zalezy od tego, czy stosujemy sie do zasady nieczynienia krzywdy. Zapewne znajdziemy sie w wielu sytuacjach, w ktorych kazdy mozliwy wariant postepowania bedzie wydawal sie byc sprzeczny z ta zasada. W takich okolicznosciach powinnismy uzyc calej swojej inteligencji, by rozstrzygnac jakie dzialania beda najmniej szkodliwe w dluzszym okresie czasu. 

W takich sytuacjach powinnismy kierowac sie zasada mozliwego najwyzszego dobra drugiego czlowieka (lub wrecz osob trzecich) lub zasada powstrzymywania sie od dzialania. Poniewaz trudno w danej sytuacji (szczegolnie kiedy ma burzliwy przebieg) przeanalizowac wszystkie mozliwe konsekwencje, wtedy nalezy powtrzymac sie od dzialania (nieprzemyslane dzialanie z zasady wywoluje wiecej krzywdy i nie istotne jest przy tym motywacja dzialania - o takich sytuacjach mowia nasze 2 przyslowia: Dobrymi checiami jest pieklo wybrukowane i (nieco nowsze) Nadgorliwosc jest gorsza od faszyzmu). Zasada solidarnosci okresla jasno granice naszej interwencji (kiedy inna osoba moze sobie sama z konkretnym problemem poradzic, to lepiej sie nie wtracac. Oczywiscie nasze rozeznanie sytuacji moze byc bledne - wtedy mozemy skorygowac wlasne postepowanie, np.: kiedy inny czlowiek okazuje, ze taka pomoc jest mu niezbedna - juz to wykazujac duza nieporadnosc w dzwignieciu na schodki pociagu ciezkie walizy a juz to poprzez wyrazenie uprzejmej prosby o pomoc). [2] 

_______________________________________________________________________
1. Tym problemem zajme sie oddzielnie w kolejnym wpisie...

2. Nie obroni nas to np.: przed pasozytami (czy wrecz oszustami) ktorzy nie wyobrazaja sobie wykonanie nawet najdrobniejszej rzeczy bez pomocy innych. No ale te specyficzne osoby moga nas zwiesc raz, czy dwa razy ale w dluzszym okresie czasu zorientujemy sie co do ich autentycznych motywacji i mozliwosci.

sobota, 22 czerwca 2013

Gdzie lezy prawda, czyli pytajac o droge do Zlotej Drogi...

Najczesciej na pytanie, szczegolnie w sytuacjach spornych, gdzie sa prezentowane przynajmniej 2 przeciwstawne zdania: gdzie lezy prawda?, slyszymy odpowiedz, ze po srodku.

Niektorzy dokladnie wiedza, gdzie znajduje sie prawda... ;)



Niestety, choc byc moze czesto, jest to odpowiedz prawdziwa, to jednak odpowiedz jest bardziej prozaiczna - prawda lezy, dokladnie tam, gdzie lezy.

Ta dam!!! Odkrylem prawde!! :)

Prawda, w szczegolnosci logiczna, mowi o pewnej wlasnosci wypowiadanych zdan - a wlasciwie ich zgodnosc z opisywana rzeczywistoscia. Z ta rzeczywistoscia mamy kilka problemow poznawczych, o ktorych pisalem tu i owdzie. Chocby i taki problem, ktory jest opisywany przez paradoks klamcy ;)

Jesli juz uznamy, ze prawda jest tym co istnieje [1] a poprzez co w wyniku obserwacji wytwarza w naszym umysle obraz rzeczywistosci i zarowno  prawdziwa rzeczywistosc, jak i prawdziwe jej obrazy beda nas do faktow prowadzily... .

Wiec jestesmy niejako skazani na niebezpieczenstwo podwojnego zaklamania, wynikajacego z faktu, ze:
1. nasze naturalne wyposazenie sensoryczne jest zbyt ubogie (sam wzrok, sluch, smak, wech, dotyk /dzis odkrylismy, ze nasze receptory w skorze potrafi rozpoznac, nie tylko dotyk ale i temperature i bol/, do klasycznych 5 zmyslow mozemy dorzucic jeszcze zmysl rownowagi oraz propriocepcje /zmysl pozwalajacy nam okreslic polozenie czesci ciala wzgledem siebie oraz okreslic napiecie miesniowe/. kiedys dodawano tajemniczy szosty zmysl, ktory dzis dotyczy nie tylko zjawisk zwiazanych z istnieniem trzeciego oka ale wielu innych zjawisk zwanych paranormalnymi); wyposazenie intelektualne - nasz mozg i umysl - latwo podlega manipulacjom, w zwiazku z czym nasze szkielko i oko i nasze narzedzia wspierajace poznanie moga znieksztalcac rzeczywistosc (wynika to niejako z zasady nieoznaczonosci Heisenberga oraz bledu pomiaru. Pomijam juz noetyczny wplyw umyslu badacza na poznawana rzeczywistosc, choc tez jest czynnikiem, ktory moze wplywac na przedmiot a wiec i na efekt poznania),
2. rzeczywistosc jest bardzo skomplikowana oraz posiada wiele poziomow, predkowsci oraz wiele wymiarow.

Pomijam juz swiadome kreowanie falszywych faktow i rzeczywistosci... .

To jeden z symboli wspolczesnych kreatorow faktow dziennikarskich,
falszywej swiadomosci i rzeczywistosci...

Czy zatem przy tylu niebezpieczenstwach stojacych na drodze dotarcia do prawdy, powinnismy sobie dac spokoj z odkrywaniem prawdy?!? 

To juz zostawiam indywidualnemu osadowi... . Choc prawde mowiac ;) , to zawsze bylem ciekawy tego co tam w trawie piszczy, czy tez co jest skryte za zaslona rzeczywistosci. Dzieki temu, ze zaspokajalem swoja ciekawosc, mozliwie jak najmniej szkodzac przy tym innym (choc nie zawsze jest to proste). 

Poznanie prawdy jest tedy nieustannym zadaniem polagajacym na poznawaniu kolejnych elementow ukladanki, rozrzuconych wokol nas.

Umiejetnosc rozrozniania m.in.: czynu od sprawcy, sprawcy od jego motywacji, poznanie zrodla motywacji czynu, okolicznosci wplywajacych na umiejetnosc rozroznienia dobra od zla, efekty czynu krotko- od dlugofalowych jest bardzo wazna w rozwijaniu umiejetnosci nieczynienia krzywdy innym oraz w dazeniu do wlasnego szczescia i rozwoju... .

Oczywiscie nie jestesmy skazani na podejmowani tego nieustannego wysilku poznawczego i moralnego. 

Mozemy zapomniec o tym wszystkim, wziac pilot tv do reki i pograzyc sie w samozadowoleniu czlowieka "cywilizowanego" usypiajac nasz umysl, serce oraz sumienie. 

Ale nie narzekajmy wtedy, ze ludzie postepuja coraz mniej etycznie, nasze srodowisko jest coraz bardziej zatrute a my sami coraz mniej ludzcy... .
_______________________________________________________________________
1. I tu mamy paradoks zwiazany z cyberprzestrzenia, czyli rzeczywistoscia wirtualna, czy prawdy w niej przedstawiane zawsze sa wirtualne?!? Podobna relacje mamy z naszymi myslami... . Biorac tez pod uwage zdobycze wspolczesnej nauki bezpieczniej jest mowic o tym, ze rzeczywistosc jest taka, jaka sie nam jawi (jest to dynamiczna relacja miedzy umyslem a przedmiotem poznania /a takze relacje pomiedzy elementami obserwowanej rzeczywistosci/). 

piątek, 21 czerwca 2013

Dzien Wolnosci Podatkowej w Polsce

Jak pewne "stare przyslowie pszczol" powiada, ze jedynie smierc i podatki sa pewne. Kiedy takie stwierdzenie pada z ust mego rozmowcy lekko koryguje to zdanie, gdyz wnoszac z faktu, ze rozmawiamy oprocz podatkow i tego, ze umrzemy, pewne jest jeszcze to, ze sie urodzilismy ;)

Ponury Zniwiarz, bo sie pewnie dowiedzial, 
ze zamiast dziesieciny, wprowadza podatek dochodowy...

Jednak czytajac o apelu prezydenta Obamy w sprawie wprowadzenia jednakowych podatkow na calym swiecie, o "nowosciach" polskiej ordynacji podatkowej, o nowych praktykach polskiego i nie tylko polskiego fiskusa (cypryzacja wkladow bankowych, totalna inwigilacja, proby wprowadzania wylacznie obrotu elektronicznego, nowych karach podatkowych, czy akcjach prewencyjnych) musze niestety zmienic zdanie... .

PODATKI NIE SA PEWNE! Tak trzeba to powiedziec duzymi literami. PODATKI SA jedynie NIEUCHRONNE!!

Gdyby podatki byly pewne, to ich wiedze o ich wysokosci moglby przekazywac ojciec synowi i tak szlo by przez pokolenia... . Albo przynajmniej przez 100 lat!

A tak NIE ZNAMY DNIA ani GODZINY ani tez wysokosci podatkow (oraz innych danin jakie bedziemy musieli fikusowi /to nie literowka, tylko propozycja nowej nazwy, ktora wynika wlasnie z natury tej instytucji/ zaplacic). Nieznana jest nam dzis forma tej daniny... .

Cos duzo tych niewiadomych w tym rownaniu...!!!

I drobna anegdotka na koniec:

- Co robi polski przedsiebiorca, kiedy widzi kolesiow w kominiarkach o czwartej  rano na swoim podworku?
- Modli sie, zeby to byli zlodzieje...

Ponury Zniwiaz, z poczuciem humoru :)
On jest pewniejszy od podatkow ;)

środa, 19 czerwca 2013

Sprawiedliwosc - czyli dalsza czesc rozwazan na temat Zlotej Drogi

Kontynuujac moje rozwazania zwiazane ze Zlota Droga, ktore znajdziecie tu i owdzie, w nawiazaniu do ostatnich ciekawych wpisow Pana Jackowych i Imc Pana Nadara dorzuce swoje dwa grosze... .

Pan Nadar w swoim wpisie "Ludzie prawego rozumu (orthós lógos)", opisuje 3 trzy rodzaje (lub stany) rozumu: teoretyczny, praktyczny i wytworczy. Sa to stany umyslu poszukujacego prawdy, dobra i piekna. Problem ludzi polega na tym, ze sa bytami dosc skomplikowanymi i oprocz rozumu posiadamy rowniez sfere uczuc oraz wolna wole.[1]

Pan Jacek wrecz czesto wykazuje, ze czesciej niz rozumem w naszym postepowaniu kierujemy sie zwyczajami i rytualami, uczuciami i namietnosciami (czasami nazywanymi grzechami glownymi), badz nie-rozumem (wnioskuje, ze o glupote raczej chodzi ;) .[2] O kwestii rytualow grupowych moze bede sie rozpisywal innym razem. Dzis skupie sie na czyms innym. 

Skad sie biora takie problemy, o ktorych pisze Pan Nadar w swoich komentarzach do mojego wpisu na temat Zlotej Drogi

1. brak zrozumienia dla zlozonosci rzeczywistosci, ktora prezentuje wiekszosc ludzi (upraszczamy rzeczywistosc, wycinajac z niej grube ochlapy zjawisk, ze wzgledu na jeden z 3 sposobow, w jaki nam sie te zjawiska objawiaja, pomijajac cala mase okolicznosci i zaleznosci),[3] 

2. te braki zrozumienia dla bogactwa rzeczywistosci moze doprowadzac do ubostwienia zdobyczy cywilizacji technicznej i do ubostwienia czlowieka (tworcy tychze wspanialosci), bez zwracania uwagi na negatywne skutki, ktore ta cywilizacja oraz kierunek rozwoju czlowieka, niosa ze soba,

3. czyli demoralizacje ludzi wynikajaca z posiadania dyplomow, wladzy nad innymi ludzmi (w ukladach pracodawca - pracownik, polityk-obywatel, czy urzednik-petent <moje uzupelnienie>), z ktora nie dosc, ze nie jest powiazana wieksza odpowiedzialnosc ale sa oplacane niewspolmiernie do zadan oraz do stopnia odpowiedzialnosci,

4. oraz dodatkowe napiecia powstajace miedzy ludzmi w wyniku powstania tych wielkich nierownosci ekonomicznych (oraz frustracja wynikajaca z niemozliwosci zmniejszenia dystansu ekonomicznego)?

Z jednej strony oczywiscie z falszywego obrazu rzeczywistosci ale z drugiej strony z braku sprawiedliwosci.


Iustitia – personifikacja sprawiedliwości (Lucas Cranach)

Wsrod wielu definicji sprawiedliwosci najbardziej uniwersalna moim zdaniem jest definicja Ulpiana: Iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuere, czyli, ze sprawiedliwosc jest stala i niezmienna wola przyznania kazdemu co mu sie nalezy. [4]

Uzywajac prawego umyslu i sprawiedliwosci (oraz milosci i empatii) dochodzimy do ciekawych wnioskow:

1. ludzie, ktorzy posiadaja falszywy obraz rzeczywistosci (dosc czesto tez nie potrafia kierowac wlasciwie wlasnym zyciem), jednoczesnie stanowiacy dosc duzy odsetek kazdej spolecznosci, sa sklonni do uznawania przywodztwa samosterownych, silnych i przywodczych osobowosci. Nasza spoleczna natura oraz podzial na tych, ktorzy chca rzadzic i tych, ktorzy chca byc rzadzeni (albo przynajmniej nie chca rzadzic) sklaniaja nas do uznania  koniecznosci istnienia wladzy,[5] 

2. skazenie cywilizacyjne moze niesc trojakie skutki:
- czesc ludzi po "odchorowaniu" cywilizacji wytworzy "przeciwciala" (wartosci, postawy i wzory zachowan, ktore pozwola wrocic do zycia godnego czlowieka)
- inni chorujacy na "cywilizacyjne skazenie", nie cierpiac jednoczesnie nadmiernie z powodu tej choroby, beda jej nosicielami i beda zakazali dotychczas zdrowych (bedac do tego przekonanymi co do tego, ze choroba jest raczej dobrodziejstwem dla zdrowych),
- inni "chorzy" umra (najpierw duchem a pozniej doprowadzi to do degeneracji ciala). Nie jestesmy tabula rasami, wiec stojac w prawdzie (uzywajac rozumu teoretycznego) musimy zdiagnozowac nas indywidualny stan "zdrowia",

3. niestety nasze wady maja charakter uniwersalny i wymagaja mniejszej ilosci energii niz zycie cnotliwe (a moze to polaczenie ciekawosci i smaku zakazanego owocu stanowi o latwosci z jaka czynimy zlo), co w polaczeniu z wladza i pieniadzem ulatwia demoralizacje ludzi pelniacych funkcje nadrzedne w stosunku do innych ludzi,

4. jak juz powyzej napisalem - ulegamy latwiej ulegamy naszym wadom, a wsrod nich wcale nie ostatnimi sa zazdrosc oraz chciwosc. A wtedy kiedy dochodzi do glosu poczucie niesprawiedliwosci, przepelnieni frustracja mozemy uniesc sie gniewem.

Wracajac do kwestii ubostwienia cywilizacji technicznej i czlowieka, to problem, ktory nurtuje Pana Nadara jest natury moralnej i organizacyjnej.

Moralny charakter bierze sie z tego, ze kazdy z wynalazkow czlowieka ma charakter moralnie obojetny. Bomba, pistolet, karabin, czy urzadzenie do torturowania bez ludzkiego uzytkownika jest tylko kupa zlomu (nawet wartosciowego ale tez jedynie dla czlowieka i to ze wzgledu na to w jaki sposob i w jakim zakresie oraz jakie potrzeby konkretnego czlowieka dany przedmiot zaspokaja). Motywacja zwiazana z uzyciem lub uzytkowaniem danego przedmiotu oraz cel, ktoremu ma sluzyc jego uzycie wyznacza moralna ocene czynu (bo jak juz ustalilem sam przedmiot jest niczemu nie winien!!).

I tak np.: noz do krajania chleba (zeby nie zaczynac od bomb a w szczegolnosci atomowych) jest narzedziem moralnie neutralnym a dobrym jest uczynek: krojenie chleba (posrednio ratuje nam zycie) lub nawet zabicie czlowieka, ktory uzbrojony ciemna noca napadl na moj dom (bezposrednie ratowanie zycia wlasnej rodziny kosztem zycia napastnika) lub zabijajac koguta (lub inne zwierze) z uzyciem tego noza.[6]

To samo dotyczy innych wynalazkow ludzkich. Jesli sluza one rozwojowi czlowieka (np.: poprzez poprzez ujmowanie trudow zycia codziennego) i moga pomoc mu w osiagnieciu jego szczescia a jednoczesnie przez proces jego produkcji oraz jego uzywanie nie ograniczy ani nie uniemozliwi osiagniecia szczescia innych ludziom. [7]

Dlatego celowy reset systemu polegajacy na zniszczeniu wszystkich wytworow ludzkich, bylby zbrodnia (tym wieksza, im wieksza krzywde uczyniono ludziom i naturze przy ich wytworzeniu). 

Jesli ktos ma ochote dobrowolnie rozpoczac budowa lepszego swiata z innego poziomu technologicznego i niejako budowac nowa technologie, to oczywiscie ma do tego prawo. Uwazam, ze mamy prawo (i jednoczesnie obowiazek!) uczyc sie na bledach wlasnych oraz naszych przodkow. 

Stad raczej nie tyle powinnismy sie wyrzec naszej przeszlosci, co sie na niej uczyc!

Dotyczy to nie tylko wynalazkow technicznych ale systemow spolecznych, politycznych, prawnych, ekonomicznych, religijnych oraz wszystkich innych materialnych i nie materialnych wytworow Ludzkosci. 

Moze do takiego podejscia zainspiruje rowniez Was przyklad Joela Salatina... ?!? Jest to jedynie jedno z wielu mozliwych inspiracji do poszukiwania nowych rozwiazan (ktore wcale sie nie kloca z laczeniem ich ze starymi pomyslami ;) .
_______________________________________________________________________
1. Nikt jako zywo "wolnej woli" nie widzial ani nie zwazyl (nie wiedomo tez w jakim organie sie zagniezdzila) ale czlowiek zachowuje sie w sposob, jakby istniala. Dodatkowym argumentem za slusznoscia takiego podejscia niech bedzie "woluntarystyczna" koncepcja dzialan ludzkich (oraz odpowiedzialnosci za te dzialania), ktora funkcjonuje we wspolczesnych systemach prawnych. Pomocnym jest tez, ze prezentuje w badaniu rzeczywistosci podejscie fenomenologiczne, ktore w tym momencie ucina wszystkie dyskusje dotyczace powyzszych problemow zwiazanych z istnieniem lub nie wolnej woli. 

2. Kwestie rytualnych zachowan porusza rowniez Profesor Bobola w swym ostatnim wpisie (przywolujac eksperyment z szympansami, jako grupa kontrolna). 

3. Proces stereotypizacji jest sposobem na ergonomiczne poznawanie rzeczywistosci i jest on naturalnym procesem wynikajacym z jednej strony z niepelnej informacji, ktora czlowiek jest w stanie pozyskac podczas zdobywania wiedzy zwiazanej z interesujacym nas zjawiskiem a z drugiej strony z naszym ubogim wyposazeniem sensorycznym (lub intelektualnym ubostwem).

4. W zwiazku z tym dany czyn, czy decyzja jest sprawiedliwa lub nie jest sprawiedliwa. A pojecie sprawiedliwosci spolecznej jest niepotrzebnym pojeciem (dodatkowo niebezpiecznym, bo przymiotnik spoleczny jest uzywany, jako usprawiedliwienie jawnej niesprawiedliwosci wynikajacej z chciwosci, czyli pozadania cudzej wlasnosci).

5. Przyjmowanie roli poddanego dotyczy rowniez osob, ktore realnie oceniaja wlasne predyspozycje przywodcze, osob z innymi aspiracjami i innymi wartosciami podstawowymi, czy tez talentami.

6. Smierc, ktora niesiemy aby zachowac wlasne zycie (np.: kosztem zycia zwierzat hodowlanych lub lowieckich oraz roslin uprawnych) moze byc uzasadniona moralnie jedynie wtedy kiedy zycie, ktore poswiecamy nie jest marnowane!

7. I to wlasnie kryterium jest podstawa wlasciwie zdefiniowanego zrownowazonego rozwoju.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Tesserakt, czyli o wielowymiarowosci rzeczywistosci

W przedostatnim wpisie obiecalem napisac ociupinke wiecej w zwiazku z filozofia Zlotej Drogi. Bierze sie 


Rzeczywistosc jest bogatsza niz jestemy sobie to w stanie wyobrazic.
A najwazniejsze jest ukryte dla naszych zmyslow!


 ona z wyjasnienia, ze rzeczy i zjawiska pojawiaja sie na 3 sposoby:

1. w oparciu o zasade przyczynowosci,
2. w kategoriach wzajemnych zaleznosci miedzy czesciami a caloscia,
3. wszystkie rzeczy i zjawiska sa wzajemnie zalezne.

Zasada przyczynowosci mowi nam, ze zadne zjawisko nie moze istniec samo w sobie, ani tez samo z siebie. Wezmy np.: gline, z ktorej zrobimy filizanke (jak w Makatce z Wojownikiem SDMu). Jej istnienie jest wynikiem naszego dzialania. Ale jest takze rezultatem mnostwa innych przyczyn i warunkow - polaczenia wody i gliny, z ktorych powstal surowiec (te skladniki zas zbudowane sa z czasteczek i atomow...). Wazne sa rowniez okolicznosci, ktore sprawily, ze podjelismy decyzje o ulepieniu tej filizanki a takze wszystko co warunkowalo prace nad nia (wybor ksztalt, motywu  zdobien i calej masy innych detali). Niewatpliwym jest to, ze nasza filizanka nie moze istniec niezalenie od swych przyczyn i okolicznosci. Jej powstanie bylo od nich zalezne.


Krzyz hipercubicus - "rozwiniety i plaski" tesserakt

Wzajemne relacje miedzy czesciami a caloscia - bez czesci nie ma calosci, bez calosci nie ma sensu pojecie czesci. Nie oznacza to, ze z czesci nie wynika idea calosci. Czesci wydaja sie bardziej namacalne, bardziej realne. Tyle, ze wtedy trzeba je uznac za kolejne calosci, skladajace sie z roznych czesci.

O fraktalnej zlozonosci rzeczywistosci niejeden wieczor z druhem moim Zeglarzem dyskutowalismy...

Wszystkie rzeczy i zjawiska sa wzajemnie zalezne, gdyz kiedy poddamy je analizie, okazuje sie, ze w ostatecznym rozrachunku nie maja niezaleznej tozsamosci. Widzimy to nawet w sposobie mowienia o pewnych zjawiskach. Zacznijmy od takich slow jak "dzialanie" i "sprawca", wzajemnie sie implikuja. Podobnie "matka" i "dziecko" (lub szerzej "rodzic"). Matka (ojcem, rodzicem, rodzicami) sie jest tylko i wylacznie dlatego, ze ma sie dziecko (lub dzieci). Syna nazwiemy "synem", czy tez corke "corka" w relacji do ich rodzicow. Ta sama relacja wzajemnej zaleznosci pojawia sie w nazwach wielu zawodow. Rolnika nazywamy "rolnikiem", gdyz zajmuje sie uprawa roli, lekarz jest "lekarzem", bo leczy (dawniej mowiono o "medyku", bo uprawial medycyne). Wracajac do przykladu naszej filizanki lepiej byloby sie teraz podeprzec garnkiem glinianym, boc to "garncarz", "gliniany garnek" wytworzyl (a skoro filizanki temu majstrowi wychodza, to i zdolny bylby i garnek zrobic ;).

Wspolzalezne powstawanie odkrywamy na na poziomie ciut subtelniejszym - np. zadajac pytanie czym jest wlasciwie ta nasza porcelanowa filizanka? Co stanowi jej istote? W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania dojdziemy do wniosku, ze samo istnienie filizanki, jak rowniez innych zjawisk, jest w pewnym sensie tymczasowe i uzaleznione od konwencji. Bo czy jej tosamosc jest determinowana przez jej ksztalt, funkcje i poszczegolne skladniki (w tym przypadku woda, glinka i ogien), odkryjemy, ze "filizanka" to tylko nazwa. Nie ma takiej cechy, ktora moglaby ja determinowac. To samo odnosi sie do sumy wszystkich jej cech. Przeciez moga istniec filizanki, roznych ksztaltow, wielkosci, z roznych glinek oraz z roznymi motywami oedobnymi, ktore nie beda przez to filizankami w mniejszym stopniu. Dlatego tez jej tozsamosc mozna ustalic jedynie w relacji do zlozonej sieci przyczyn i okolicznosci. Lepiej powiedziec, ze jej tozsamosc jest uwarunkowana.

Podsumowujac nasze rozwazania mozemy powiedziec, ze rzeczy i zjawiskanie istnieja same z siebie ani same w sobie a rodza sie z wzajemnych zaleznosci.

Zaleznosc ta dotyczy rowniez zjawisk niematerialnych - w relacji miedzy postrzegajacym a postrzeganym. [1] Wezmy piekny kwiat sakury (opisywanej swego czasu przeze mnie). Aby zaistnialo postrzeganie tej sakury potrzebny jest przede wszystkim organ zmyslu. Nastepny musi zajsc warunek - czyli sam kwiat sakury. Trzecim warunkiem jest cos co skieruje uwage postrzegajacego na przedmiot. Nastepnie, dzieki przyczynowemu, wzajemnemu oddzialywaniu tych warunkow, dochodzi do tego co nazywamy postrzeganiem sakury. Ale co dokladnie jest istota tego wydarzenia. dzialanie wzroku? Interakcja miedzy wzrokiem akwiatem? Moze cos innego? Koniec, koncow dochodzimy do wniosku, ze doszlo do zdarzenia, ktpre nazywamy "postrzeganiem". Te pojecie mozemy zrozumiec jedynie w kontekscie bardzo zlozonej serii przyczyn i warunkow... . A jesli bedziemy chcieli za przedmiot rozwazan uczynic swiadomosc, to mozemy sie przekonac, ze choc myslimy o niej jak o monolicie, to jednak lepiej ja rozpatrywac w kategoriach zaleznego powstawania. Poza indywidualnymi doswiadczeniami zmyslowymi, umyslowymi i emocjonalnymi trudno tu dostrzec niezaleznie istniejacy byt. [2] Swiadomosc jest raczej konstrukcja, ktora wylania sie ze spektrum zlozonych zjawisk, ktore rowniez powstaly w wyniku wielu zaleznosci.

Rozumienie rzeczywistosci zgodnie z koncepcja wspolzaleznego powstawania stawia przed nami powazne wyzwanie. Wymusza niejako na nas do postrzegania jej nie w kategoriach czerni i bieli, ale poprzez skomplikowanie powiazanych relacji, ktorych nie da sie scisle okreslic. [3] W takiej sytuacji trudno sie dziwic, ze czesto bierzemy cos za rzeczywiste to, co wydaje sie takie tylko nam. Jesli bowiem wszystkie zjawiska zaleza od innych zjawisk i zadne z nich nie istnieje niezaleznie, to rowniez ich tozsamosc jest jedynie konstruktem.[4]

Obserwowana rzeczywistosc traktujemy dzis jako wzglednie izolowane i niezaleznie wystepujace zjawiska i systemy (nie stoi to w sprzecznosi z definiowania tozsamosci zjawisk jako pewnych konstruktow - problem bierze sie z naszej ignorancji - nieznajomosci wszystkich istotnych zaleznosci pomiedzy zjawiskami). Stad biora sie czesto nasze problemy zwiazane ze niewlasciwa ocena naszych wlasnych dzialan na inne osoby czy srodowisko. [5]

Juz to, ze zjawiska (jak wynika z moich powyzszych rozwazan niezaleznie od stopnia materialnosci obiekty naszego poznania pojawiaja sie w ten sam trojaki sposob) odkrywamy w dosc zlozony sposob moze powodowac wiele niejasnosci i nieporozumien. Biorac pod uwage jeszcze inne okolicznosci i relacje pomiedzy nimi (te znane i te nieznane) moze to powodowac, ze beda one raz nam sie jawic tak a innym razem odkryja przed nami nie znany nam wczesniej wymiar swego istnienia. [6]

Stad fundamentalnym zaleceniem Zlotej Drogi jest otwartosc i gotowosc umyslu na przyjecie zjawisk takimi jakimi one sa (czyli spodziewania sie zarowno pozytywnych, jak i negatywnych doswiadczen zwiazanych z tym zjawiskami). Brak rozczarowan, wynikajacy z takiego nastawienia w stosunku do rzeczywistosci, juz od samego poczatku poznawania zjawiska zmniejszy nasza ilosc ciepienia z tym zwiazanego. Dodatkowo moze je zmniejszyc przychylne nastawienie w stosunku do rzeczywistosci (czyli pogodna akceptacje zjawisk takimi jakimi one sa). [7]
_______________________________________________________________________
1. Dyskutowalismy to np.: na blogu Pana Profesora Boboli.

2. W tym miejscu wypada podziekowac wszystkim (i wszystkiemu), ktorzy staneli na naszej drodze zycia, za dar wielu roznorodnych doswiadczen w tym takze Wam Drodzy Autorzy i Komentatorzy z Blogosfery.

3. Stad zasada nieoznaczonosci odnosi sie nie tylko do zjawisk kwantowych. 

4. Dlatego wlasnie w poprzednim wpisie zasadne i konieczne jest mowienie o "skazeniu cywilizacyjnym" oraz o jego pozytywnym i negatywnym wplywie na Projekt.  

5. W tym kontekscie calkiem na miejscu wydaje sie filozofia wuwei, ktora na lamach swojego blogu propaguje Pan Jacek Kobus. Oczywiscie jesli chcemy unikac napiec, rozczarowan i cierpienia. 

6. Takie rozne chwile pozytywnego i negatywnego zaskoczenia, ze cos okazalo sie byc czyms innym niz jest nowis zbiorcza nazwe dysonansu poznawczego.

7. Pogodna akceptacja istoty danego zjawiska (szczegolnie jesli dotyczy to np.: naszego wlasnego postepku) nie oznacza akceptacji zlych czynow (a raczej zrozumienia ich przyczyn i okolicznosci). Wiaze sie tez ona z faktem ograniczenia naszego wlasnego poznania zwiazanego z danym zjawiskiem oraz wszystkimi okolicznosciami i relacjami w jakie wchodzi odkrywane przez nas zjawisko. Kwestie moralne wynikajace z wyboru Zlotej Drogi porusze w kolejnym wpisie.