niedziela, 24 listopada 2013

Szacunek - kwestia problematyczna

Interesujacy wpis Szacownej Kiry stal sie przyczyna dosc burzliwej dyskusji. Okazuje sie, ze tak zdawaloby sie powszedni a jednak niecodzienny dzis problem szacunku do innych osob.

Poniewaz moj glos w dyskusji bedzie ciut dluzszy niz pozwalaja na to warunki komentarzy blogowych, dorzucam swoje piec groszy wlasnie tu.

Pojecie szacunek jest nierozerwalnie zwiazany z pojeciem wartosci. Tak okreslamy proces ustalania wartosci ekonomicznej (materialnej) pewnej rzeczy, uslugi, czy tez pracy. Szacunek w zyciu spolecznym to wartosc przypisywana pewnym stanowiskom, funkcjom czy tez osobom, okreslamy z francuska slowem prestiz.

Od wiekow szacunek jest rozumiany rowniez jako pewnego rodzaju uwielbienie, zachwyt, czczenie (swietosci roznych), ktorego jednym ze wspolczesnych przejawow jest mlodziezowe slowo "szacun". 

Hhhhmmm!!! Skoro jakos dziwnie tak mamy, ze patrzac na swiat, jak rzecze poeta, przez "medrca szkielko i oko", dzierzac w swej prawicy rozne metry (poczawszy od krawieckiego metra, poprzez termometr, barometr, czy tez inny spektometr) i wagi, mamy potrzebe skwantyfikowania oraz zaszufladkowania wszystkiego co nam sie pod oko oraz reke nawinie (mimo, ze rzeczywistosc w swej zjawiskowosci ciagle nam sie z tych szufladek zjawiskowo wyrywa...) .

Szacunek, jako pojecie, jak powyzej pokrotce przedstawilem, jest tak wieloznaczne i dotyczy tak dynamicznych zjawisk, ze postaram sie jego tresc odsaczyc i w uproszczonej formie destylatu Szanownym Czytelnikom podac... . Esencje zrobie wg. recepty Znanieckiego.

Szacunek (jako kategorie moralna) rozumiem dwojako:
1. jako pewne stale, pozytywne nastawienie w stosunku do  tego co istnieje (lub tego co nam sie jawi jako istniejace),
2. jako reakcje na postawy innych osob wzgledem samych siebie oraz innych.

Nic na to nie poradze, ze tak wartosciuje rzeczywistosc... ! Nie wykluczam tego, ze moge sie mylic ale bazujac na wiedzy dzis posiadanej przeze mnie, zastosowanie przeze mnie takiego a nie innego destylatu jest zasadne. Oczywiscie, jesli macie inne (i do tego dobrze uzasadnione) podejscie, bedzie mi bardzo milo sie z nim zapoznac.

Patrzac na swiat, jako na rozne manifestacje tej samej energii, z szacunkiem powinnismy sie odnosic zarowno do Dominium Materii Nieozywionej, jak i do Dominium Zycia. Oczywiscie najwyzszym szacunkiem powinnismy darzyc naszych bliznich. Szacunek wynika z samego faktu istnienia.

Jako, ze nic na tym swiecie nie jest nieruchome (a co najwyzej nam sie takie wydaje ;). "Pantha rei", czyli wszystko sie zmienia. Podobnie z szacunkiem - pewien poczatkowy potencjal szacunku poprzez indywidualne decyzje konkretnych ludzi, w konkretnych sytuacjach w odniesieniu do konkretnych bliznich powoduje, ze darzymy tych ludzi z roznym poziomem szacunku.

I tak "nieprzyjaciol swoich" szanujemy wtedy, kiedy ich nie lekcewazymy i z uwaga obesrwujemy poczynania wobec nas oraz naszych najblizszych. Milosc blizniego nie wyklucza rownowagi wymiany - chocby wg. zasady "Jak Kuba Bogu, tak Bog Castro" ;) .

Dzieki takiemu podejsciu oddajemy to, na co zasluguje ten nasz konkretny nieprzyjaciel, jednoczesnie broniac samych siebie oraz naszych najblizszych. Problem w samoobronie polega na tym, ze czesto popadamy w przesade i trudno nam jest reagowac z umiarem (i do tego stosujac miare wroga naszego powszedniego...). Jednym z bardzej udanych podejsc, prezentuje moim skromnym zdaniem, Dziadek Ueshiba, ktory wymyslajac (wlasciwie moze wydawaloby sie powiedziec - odkrywajac) aikido, stworzyl system dazacy do rownowazenia energii... .

Nie podam tutaj Szacownym Czytelnikom gotowej receptury dobrej  na wszystkie okazje i pasujacej do kazdego czlowieka (a przeciez nie tylko nieprzyjacioly stanowia dla nas zagrozenie ale i /a czasami nawet szczegolnie!!/ przyjacioly!!).

Bo choc wydajemy sie jednakowi (i w sumie jednakowe cechy gatunkowe nosimy, rozniac sie jednoczesnie cechami przynaleznymi do plci oraz cechami indywidualnymi, to kazdy z nas jest jednak inny i w roznych okolicznosciach przychodzi nam sie z problemami moralno-etycznymi w ferworze dzialania (a nawet walki) zmagac!!!

Jednak nie jest tak, ze nie mozemy sie podeprzec zadnymi zasadami... . ;)

Pierwsza z nich jest: Odnosmy sie do bliznich, jak chcielibysmy sie, aby oni w tych samych okolicznosciach tak samo sie do nas odnosili!

Kolejna jest zaczerpnieta z filozofii, ktora sie kierowal Dziadek Ueshiba (zaznaczam, ze w mojej interpretacji) energie nalezy kanalizowac w sposob, ktory wyrzadzi jak najmniej szkod nie tylko kazdej ze stron ale rowniez i okolicy, doprowadzajac do jej wygaszenia lub rozproszenia... . Nawet pobiezna obserwacja przyrody i Natury pokazuje nam, ze napiecia i roznice potencjalow daza do wyrownania i rozladowania. Od naszej jedynie inteligencji, wiedzy oraz znajomosci wlasnych wad i zalet zalezy zarowno sposob, jak i styl w rozwiazywaniu napietych sytuacji, czy konfliktow.

No i niejako wracajac do zasady pierwszej - bardzo trudno jest szanowac innych nie majac szacunku do samego siebie. Dlatego badzmy tacy i tak postepujmy abysmy mogli sobie uczciwie spojrzec w oczy podczas porannej oraz wieczornej toalecie a juz to golac sie/myjac zeby, a juz to robiac makijaz/demakijaz (czy jak tam sie te magiczne zabiegi kobiece w zaciszu przestrzeni lazienkowej uprawiane).

Mam nadzieje, ze te moje skromne piec groszy, wniosly cos konstruktywnego do burzliwej dyskusji na blogu eudajmoniowej Kiry... .

wtorek, 19 listopada 2013

Kiedy wejdziesz miedzy wrony - czyli wpis przed wpisem

Dzisiejszy wpis mial byc zwiazany z tematyka szacunku do innych. W tak zwanym miedzyczasie (jest to prawie forma rzeczywistosci rownoleglej ;) pojawil sie nowy stary problem - "Panowania w blogosferze".  

I choc jestesmy niesmiertelni jedynie w pewien subtelny sposob,
to jednak o nas rowniez mozna powiedziec, 
ze jestesmy "Kings of the World"i "Princes of the Universe" :D


Kwestie "Panowania" juz wieki temu poruszala Szacowna Kira podczas dyskusji na swoim starym blogu (mimo poszukiwan nie dotarlem do naszej dyskusji na ten temat, widocznie wyklul sie przy dyskusji na inny temat). Calkiem niedawno zwrocila mi na to rowniez uwage Dwa Koty-san (czyli, jak ja "pieszczotliwie" nazywalem Droga Pani Ania). Zas Drogi Kolega Remigiusz swoim "Slowem na niedziele", do spolki z Arturem xxxxxxznokautowali wprost mnie.

"Nec Hercules contra plures", jak mowi starozytne przyslowie Rzymian (co sie wedlug naszych antenatow wyklada, jako: "I Herkules dupa, kiedy wrogow kupa"). 

A ze przed kolegami, podobnie jak przed przyjaciolmi obrona trudniejsza (kardynal Richelieu mi swiadkiem ;) niz przed wrogami, wiec ustapie... . 

Nadal uwazam nas za Dzieci Boga - czyli logicznie rzecz biorac Jego Dziedzicow, nadal swoja postawa bede dawal odpor chamstwu (rowniez w blogosferze) "silom i godnosciom osobistom" oraz poczuciem humoru i choc rezygnuje z "Panowania" w wirtulanej rzeczywistosci, to jednak nie zamierzam abdykowac...!!! ;)

wtorek, 12 listopada 2013

Wapenstilstand - czyli 11.11 w Belgii

Wczorajszy dzien uplynal mi zdecydowanie spokojnie. Odrobilem czesc zaleglosci z lektur moich ulubionych blogow (no i tu i owdzie skomentowalem interesujace wpisy). Odwiedzilismy znajomych (w tym Wielce Interesujacych Rodakow - nie omieszkalem przekazac wyrazow podziwu, zwiazanych z przepieknym grudniem, od Pani Marzeny, co sprawilo duzo radosci Uroczej Gospodyni). 

Swieto nie byloby kompletne gdybym nie wykorzystal piekna pogode i nie poszedl z Meska Latorosla na spacer (Zenska Latorosl spotykala sie w dzien z chlopakiem a wieczorem popedzila na koncert grupy "30 sec to Mars" :) . Dziedzic rodowego nazwiska zasypywal mnie cala masa pytan (gdyby bylo inaczej, to bylaby raczej oznaka zblizajacej sie jego choroby).

Miedzy innymi padlo pytania o Wapenstilstand.

Mimo roznych glosow duch bojowy
jeszcze tli sie w Narodzie...
Zeby jeszcze byl to Duch Rycerski...!!!

"Zawieszenie broni" jest nazwa pod jaka obchodza 11.11 poddani krola Belgow. Odwolalem sie do ograniczonej wiedzy mojej Meskiej Latorosli na temat Wielkiej Wojny (ktora zna jako Pierwsza Wojna Swiatowa). Pomine cale mase pytan na temat krajow, ktore braly w niej udzial oraz gdzie byly toczone dzialania, ofiar, rodzajow broni .... . No bo w koncu co to jest to zawieszenie broni?!? Na czym polega? Na czym sie ja wieszalo?!!? :D

Po wyczerpujacych (glownie mnie ;) odpowiedziach Dziedzic przyjal do wiadomosci istote oraz zrozumial donosnosc tego faktu... .

Szczesciem dzis nie ogladal dziennikow z Polski. Inaczej mialbym wielce meczacy wieczor pod tytulem: dlaczego swietowano w Polsce "Zawieszenie Broni" walkami ulicznymi...???

Z jednej strony rzad, ktory wiele ma za uszami podnoszac cisnienie w panstwowym kotle poprzez taka a nie inna polityke i stosunek do wlasnych obywateli i przedsiebiorcow, dokladajac na koniec jeszcze niedzielna "Antife"... .

A juz kuriozum jest jednoczesne lansowanie paneuropeizmu w dniu Niepodleglosci :(

Na szczescie dzis tego Dziedzicowi tlumaczyc nie musze - ale nie oznacza to wcale, ze nie powinienem sie do tego przygotowywac... !!!

czwartek, 7 listopada 2013

Akordeon czy harmonia czyli rzecz o stanie chwiejnej rownowagi

Ostatnie tygodnie bogate byly w wydarzenia natury zawodowej oraz prywatnej. Prywatnie udalo mi sie po raz kolejny odwiedzic Wielce Interesujacych Rodakow. Wspanialy kwiat Gospodyni wychodowala.

Grudzien w listopadzie!
Jak to mozliwe?!? 
Zachodzila w glowe urocza Gospodyni.

A zawodowo - wielce aktywny jestem na polu poszukiwania stalego etatu. Walcze na dwoch frontach. Pierwszy to przez biuro pracy czasowej (jako hydraulik). Drugi zas to w transporcie publicznym. Udalo mi sie zdac egzamin ze znajomosci matematyki oraz jezyka niderlandzkiego. Teraz tylko czekac na zaproszenie na testy psychotechniczne... !

Ale ja nie o tym chcialem!! 

Otoz wydarzyla mi sie wczoraj dosc niemila ale jednoczesnie pouczajaca... . Juz mi sie zdawalo, ze wrocilem do rownowagi duchowej po latach poddawania sie wplywom zewnetrznych (szczesciem nie calkiem czlowiek sie zmienil), ze powrocilem do stanu harmonii. A tu - buuumm!!

Drobny szczegol (niczym zapalnik) dokonal olbrzymiego wybuchu (szczescie emocjonalnego glownie). Nieszczesliwie rykoszetem dostalo sie mojej Zenskiej Latorosli (ktora niejako do zaistnienia zapalnika, wzglednie przekroczenia stanu masy krytycznej sie niechcacy przyczynila). 

Od poznania do zrozumienia. A ze od czegos trzeba zaczac, to chyba z dwojga zlego lepiej zaczac od poznania siebie ;)

Wlasnie to do mnie dotarlo. Zmiany w czlowieku przebiegaja nieustannie (chocby majac jedynie na uwadze wymiane materii i enegrii). Ostatecznie o tym wiedzialem... ! 

Coz - powinienem sie wstrzegac gniewu i cwiczyc sie w cierpliwosci.  

Nie moge tez zapominac o najwazniejszym - upajac sie kazda chwila zycia!!

Ten sam grudzien ale z frontu!

Na tyle sie znamy, na ile zostalismy sprawdzeni!!

piątek, 1 listopada 2013

Wywieszka, czyli o powszechnym systemie edukacji w toalecie

Jak kazdem z poddanych zycie zmusza mnie do wizyt w urzedach. Mimo pewnej uciazliwosci takich wizyt, to w tej instytucji maja dosc sympatyczny zwyczaj, oferowania kawy, herbaty, czekolady, czy innego cappuccino gratis. Perspektywa spedzenia calego przedpoludnia przepieknego slonecznego dnia w murach bynajmniej nie wplywalo pozytywnie na moje dobre samopoczucie. Eeee, co tam!! Skusze sie na te cappuccino (a przy okazji ekonomicznie doloze swoje 5 groszy do zboznego celu oslabiania instytucji zerujacej na moich podatkach). Uplywajacy czas, oraz kuszaco promieniste sloneczko za oknem, natchnely mnie do wizyty w toalecie. 

Po wyjsciu z kabiny po lewej strone lustra uderzyl we mnie (znajomy niestety) widok:

Procedura mycia rak... .
Mialem szczescie - bo nie bylo dopisku 
"Wettelijke Verplichting*... (i podany numer i artykul ustawy!!)"**

Jak sie Jas rak myc nie nauczyl, to Jan byc moze przeczytac nie potrafi!! ;) Szczesciem (dla mnie :), ze trafili na moj "olewczy" nastroj ;) . 

Niech ci (NIE)Ukochani Przywodcy Stada Baranow (bo tak ci Wielce Oswieceni Halogenami oraz Lampami LED biurokraci i politycy widocznie mysla) nie traktuja nas jak kretynow!!! 

Bo jesli  ICH zdaniem nie wystarczy tego co nas Nasze Kochane Mamy i Ojcowie nauczyli, to powinno wystarczyc, to powinno wystarczyc, to czego przymusowa edukacja panstwowa nauczyla... .

No chyba, ze... ?!? No chyba, ze... !!! Cyba, ze prezentuja ONI Wyzszy Stan Swiadomosci w temacie Edukacji Publicznej i wiedza, ze jest ona g***o warta. A poniewaz przymus jest powszechny, wiec zagrozenie epidemiologiczne jest powazne, to jakos trzeba temu zapobiegac... .

Tylko czy kilkanascie lat edukacji zdolaja zastapic hieroglify toaletowe...?!? Watpie!!!

_______________________________________________________________________
* Czyli "ustawowy obowiazek" - dosc popularne w toaletach szpitalnych. Szczesciem brak jest (zapewne tymczasowe przeoczenie Wladcow Jasnie Oswiecanych) funkcjonariuszy, ktorzy nadzorowaliby wlasciwa realizacje ustawowego obowiazku... . 
** Nienajlepsza jakosc zdjecia jest wynikiem zbiegu dwoch czynnikow: mojego poirytowania faktem Edukacji Toaletowej oraz robienia zdjecia aparatem komorkowym... .