poniedziałek, 13 maja 2013

"Hej ho, hej ho do pracy by sie szlo" - czyli jak to jest z ta praca

Najblizsza przyszlosc zapowiada sie dosc ciekawie: samochody bez kierowcow, automaty na tasmach produkcyjnych, komputerowe zarzadzanie (sprzetem, materialami ale i nie tylko), zdalne odczytywanie licznikow (juz od kilku lat kalorymetry w Belgii /nie wszystkie/ maja juz ta opcje), automatyczne sekretarki (te w ograniczonym zakresie znane od lat ale na pewno funkcji im przybedzie), ksiegowe, magazynierzy, roboty pilnujace porzadku (dzis fotoradary i permanentna inwigilacja obywateli przez monitoring ale jutro moze to byc robocop albo wrecz agent Matrixu Smith). 

"Hej ho, hej ho, do pracy by sie szlo" - tez chcialbym moc dzis tak zaspiewac...

Jeszcze w latach 80-ych czytalo sie w ksiazka s-f i czasami sie moze i wyrwalo westchnienie z piersi, ze tez tak chcialbym miec, zeby za mnie roboty pracowaly (coz, jak sie ma nascie lat, to i czlowiek nie wie co jest w dluzszym okresie czasu dla niego lepsze).

Trzeba uwazac na marzenia, bo sie jeszcze moga spelnic... !!! Oczywiscie nie wszystkie przejawy automatyzacji sa zle (dzieki energooszczednej zmywarce, pralce, suszarce, lodowce, komputerowi i drukarce oraz wszystkim udogdnieniom cyberprzestrzeni oszczedzamy i czasu i innych zasobow) ale trend rozwoju technologi wskazuje na to, ze z dnia na dzien nikna kolejne miejsca pracy dla ludzi... .

Nic (od strony technicznej) nie stoi chyba na przeszkodzie, zeby w 100% zautomatyzowac proces produkcji przemyslowej (do obslugi technicznej na pewno jeszcze ludzie sa potrzebni ale kto wie, jak to bedzie wygladac w przyszlosci?!?). Mozna sie chyba zgodzic z teza, ze konczy sie era masowego zatrudnienia zarowno w przemysle, jak i w uslugach. Liczba likwidowanych miejsc pracy nie jest rownowazona przez powstawanie nowych... .

Dzieki powszechnej komputeryzacji zmiany nabieraja jeszcze wiekszego tempa. Baczny obserwator zycia spolecznego jest swiadomy kresu masowego zatrudnienia. Praca umiera. Kiedys byla obowiazkiem, dzis jest przywilejem w przyszlosci bedzie dobrem bardzo rzadkim. W spoleczenstwi przyszlosci praca bedzie dla bardzo nielicznych... . [1]

Niektorzy, tak jak ja we wczesnej mlodosci, na pewno sie uciesza - ostatecznie skonczy sie codzienne wczesne zrywanie sie do pracy, osiem lub nascie godzin od gwizdka do gwizdka, ktore uwazaja za wyjete z zycia i tak przez cale dziesieciolecia. Druga strona medalu juz nie jest taka kolorowa: koniec wyplat, podwyzek, dodatkow, swiadczen socjalnych. Ale nie koniec rachunkow, ktore regularnie listonosz (jeszcze czlowiek - w przyszlosci przyjdzie poczta elektroniczna) na przynosi. Wiadomo praca jest koniecznoscia - jakos sie trzeba utrzymac i za cos trzeba utrzymac rodzine. W tym rozumieniem praca jest koniecznoscia.

A po pracy mozna sie zabawic... 


Praca jest tez darem i powinnoscia. Dzieki dobrej pracy mozemy sie rozwijac i jako jednostki (fizycznie, spolecznie i duchowo), i jako spoleczenstwa. Tak tez (na razie) rozwijamy technologie i cywilizacje. Potrzebujemy jakiegos zajecia. No moze nie wszyscy... . Ale ja taka potrzebe odczuwam i staram sie zapelniac sensownym i pozytecznym dzialaniem wolne od pracy zawodowej chwile.

Maszyny sa na pewno bardziej od nas wytrzymale, precyzyjne, mniej dysfunkcjonalne (rzadko sie kloca a w ogole nie strajkuja). Jak na razie sa mniej kreatywne i nie potrafia (jak na razie) na podstawie baaardzo ubogich danych ekstrapolowac daleko idace wnioski (bazujac nie tylko na doswiadczeniu ale i w oparciu o intuicje).

Sytuacja jest paradoksalna: bo z jednej strony lawinowo wzrasta liczba ludnosci na Ziemi (wiec i potencjalinych "nosnikow" pracy, jak i zapotrzebowania na nia jest wiecej) ale z drugiej strony galopuje rowniez jej automatyzacja... . Dodatkowo dochodza jeszcze regulacje panstwowe ograniczajace "legalne"mozliwosci zarobkowania (wlasnie zarobkowania, bo jak ktos ma checi i pomyslunek, to zawsze jakies zajecie znajdzie, tylko niestety jakos trzeba jeszcze ten wklad do garnka zorganizowac o srodkach na zaplacenie rachunkow nie wspomne). Nasze "pole mozliwosci" w zakresie pracy zarobkowej maleje w wyniku automatyzacji z jednej strony oraz dzialan biurokratycznych i korporacyjnych z drugiej strony... .

Jakos nie zanosi sie na to by w wyniku zaniku mozliwosci zarobkowania przez ludzi uslugi i towary byly nam dostarczane za darmo (tak jak sie marzylo wszelakiej masci komunistom i socjalistom). Pozostaje nam albo zaczac wymierac (m.in.: B. Gates popiera kampanie szczepien ratujace zycie, ktore maja jednoczesnie charakter depopulacyjny) albo... uciekac. 

Tego rodzaju ucieczka (czyli powiekszanie wlasnego "pola mozliwosci") jest "nowowiesmactwo" czy emigracja zagraniczna. Jak na razie wielu z nas indywidualnie organizuje swoje male, prywatne "pole zwiekszonych mozliwosci". Z czasem moze okazac sie to nie wystarczajace (czasami niektore opcje likwiduje nam zastoj na rynku a czasami pogoda /lub oba te czynniki na raz!/). 

Wtedy (zanim migracja  transplanetarna bedzie mozliwa) moze powstanie potrzeba zorganizowania pewnego rodzaju "rezerwatu czlowieka"... . Takiego Ostatniego Przyjaznego Domu... . [2]

Ostatni Przyjazny Dom - sposob na przetrwanie -przed podroza do Gwiazd


_______________________________________________________________________
1. Byc moze przywodcy Amiszow podczas ksztalyowania Ordnungu, przewidywali, ze wprowadzenie maszyn do procesu produkcji moze ostatecznie zaszkodzic ludziom.

2. Ciut na ten temat w dyskusji z p. BasiaB pod wpisem: http://falcopergrinus.blogspot.be/2013/05/eldamar-czyli-gra-zwana-panstwem.html .

6 komentarzy:

  1. Żyjemy w świecie paradoksów Panie Falco - gdzie nie spojrzeć chęci wykluczają czyny , a do czynów brak chęci. Ścigamy marzenia, a gdy je zrealizujemy zaczynamy narzekać,że coś nie tak. Świetnie sprecyzował to Dalaj Lama : "mamy większe domy, lecz mniejsze rodziny.
    więcej możliwości, lecz mniej czasu.
    mamy więcej tytułów, lecz mniej rozsądku.
    więcej wiedzy, lecz mniej zdrowej oceny sytuacji.
    mamy więcej specjalistów, lecz i więcej problemów.
    więcej leków, lecz mnie zdrowia.

    mnożymy majątki, okradamy własne wartości.
    mówimy za dużo, kochamy za mało, kłamiemy zbyt często.
    uczymy się, jak zarabiać na życie, lecz nie uczymy się, jak żyć.
    mamy stabilne budowle, lecz kruche charaktery.
    coraz szersze autostrady, lecz coraz węższe poglądy.

    przebywamy drogę na księżyc i z powrotem, lecz mamy problem
    przekroczyć ulicę i poznać nowego sąsiada.
    tworzymy coraz więcej komputerów, przechowujemy coraz
    więcej informacji, lecz komunikujemy się coraz mniej, mniej i mniej.

    to czas szybkiego jedzenia, lecz wolnego trawienia.
    wielkich mężczyzn, małych charakterów.
    czas większej ilości pracy, mniejszej ilości zabawy.
    większej ilości różnych posiłków, mniejszej ilości witamin i minerałów.
    czas, kiedy mamy mnóstwo w oknie, a nic w pokoju."

    -Dalai Lama
    A konkluzja jest taka ,że w świecie , gdzie wszystko dąży do zmechanizowania i zautomatyzowania go coraz więcej pojawia się głosów wołających o powrót do natury, tendencje w naturalnym odżywianiu, medycynie, ubieraniu się itd.
    I znów się pytam- gdzie jest haczyk? Jak zrozumieć świat i nie zgłupieć? Jakież adekwatne tu wydają się teraz problemy Hamleta ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani BasiuB, bardzo dziekuje za ten obszerny cytat. W zyciu zawsze jest cos za cos... . Warunkiem dobrobytu niekoniecznie jest ograniczanie wolnosci jednostki... . Czlowiek zawsze ma wybor a szefowie wielkiego biznesu, to ludzie. Pytanie jakiego wyboru chcemy dokonac... .

    Jednak wladza demoralizuje a wladza absolutna demoralizuje absolutnie!! Jeszcze nie bylo tak, ze od dosc waskiej grupy osob zalezy wrecz istnienie zycia na Ziemi... .

    Haczyk tkwi w szczegolach (nic nowego, a jednak zanim czlowiek to zrozumie, to moze stracic zdrowie!!). Ten haczyk tez tkwi w nas samych (oczywiscie, ze zrozumienie mechanizmow rzadzacych wspolczesnym swiatem czlowieka, moze zbudzic w nas przynajmniej "swiety gniew").

    Z wlasnego doswiadczenia moge jednak zaproponowac cos innego - emocje sublimowac a posiadana wiedze o mechanizmach wykorzystac, zeby ochronic dobro, ktore naszym zdaniem jest tego warte. "Mądrość jest niczym, jeśli nie przynosi korzyści."

    A jesli osiagniecie tej korzysci jest nie jest moralnie zla, to co nam przeszkadza w jej osiagnieciu?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och- nawet nie zauważyłam,że skopiowała się całość :( Proszę wybaczyć. Ja generalnie wielka gadułą jestem , a że nie rozmawiam tu prawie z nikim (grzecznościowe zwroty i duperelowe kilka zdań z sąsiadkami się dla mnie nie liczą) moje gadulstwo przelewa się na pismo :(
      Może ja jednak zostawię w spokoju to grzebanie w mechanizmach i po prostu będę sobie spokojnie żyła tak żeby było jak najbardziej w zgodzie z sobą samą, z naturą i próbując nie szkodzić tez innym , a wszechświat sam mi się jakoś odwdzięczy zgodnie z zasadą "co rozsiejesz wokół to też zbierzesz"? :)

      Usuń
    2. Za interesujace uwagi mozna podziekowac i dwa razy - co niniejszym czynie po raz drugi :)

      Czyli nie mam co wybaczac - mam nadzieje, ze przynajmniej czesc przyjemnosci jest po mojej stronie ;)

      W kwestii grzebania w mechanizmach - alez jak najbardzie, szczegolniej poznawczo, nalezy sie grzebac ;) A propos: http://boskawola.blogspot.be/2013/05/panstwo-maszyna.html

      A co do gadulstwa - niech sie Pani Basia nie przejmuje - witam w klubie!!

      Usuń
  3. Witam!
    Bardzo to pesymistyczna wizja, ale jak najbardziej prawdziwa. Chyba, że pszczoły rzeczywiście wyzdychają i zagoni się ludzi do zapylania kwiatków.
    Tylko nie wiem co gorsze.
    pozdrawiam:
    Michał Pluta
    michalpluta.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesli pszczoly zgina, to zatrudnienie do zapylania wszystkich ludzi moze pomoc uratowac niektore z ddrzew owocowych i moze warzyw... . Chociaz nie przypuszczam, ze ludzie moga byc tak pracowici jak pszczoly.

    Pani Michale, mam nadzieje, ze rozpoczniemy nastepny etap odkryc i osadnictwa - tym razem w kosmosie. Choc jesli nie zaczniemy uczyc sie na wlasnych bledach, to eksploracja kosmosu moze byc jedynie rodzajem "ucieczki w przod"... .

    Ciagle mam nadzieje, ze mozemy sie zmienic (nie wszyscy ale moze znajdzie sie jaka grupka). DlategoPoza tym w moich wizjach nie wszystko jest ciemne i pesymistyczne... .

    OdpowiedzUsuń