sobota, 11 maja 2013

Zorro, Budda, Aleksander Wielki i wesola kompania Robin Hooda - czyli rzecz o nonkonformizmie

Dyskusje bywaja inspirujace - truizm znany od czasow Sokratesa, ktory wykorzystal dyskusje do nauczania (oraz do poglebiania wiedzy). 



Na co dzien don Diego, w chwilach wielkiej potrzeby przeksztalcal sie w Zorro.


Kazdy z nas bierze udzial w Wielkim Teatrze zwanym ZYCIEM. Wielki Rezyser, Scenarzysta i Producent (rozne zrodla podaja rozna ilosc Stworcow). Oczywiscie ta GRA (jak kazda) posiada swoje REGULY. [1]

Oprocz tego dysponujac umyslem mamy zdolnosc i niejako obowiazek wytwarzac REGULY GRY rzadzace KULTURA (czesc logicznie wynika z natury a druga czesc moze zostac wypelniona przez rozne warianty wzorcow zachowan). [2]

Oswiecony, ktory poznal REGULY GRY WSZECHSWIATA.

Wartosci oraz normy podstawowych grup spolecznych wynikaja bezposrednio z praw rzadzacych Natura i sluza przetrwaniu tychze grup (oraz ich jakosciowemu rozwojowi sluzacemu przetrwaniu). Dlatego wartosci grupowe rodziny, rodu, szczepu, plemienia i narodu sluza bardziej przetrwaniu danej grupy (a poprzez to i jej poszczegolnych czlonkow - jako funkcja pochodna). Oczywiscie wraz ze wzrostem liczebnosci poszczegolnych grup podstawowych (a co za tym idzie rosnaca konkurencja o przestrzen geograficzna oraz zasoby naturalne), naturalnie przy jednoczesnym komplikowaniu sie struktury wewnetrznej systemow spolecznych nastepowal transfer funkcji z grup podporzadkowanych w kierunku szczytu piramidy spolecznej (zarowno obowiazkow, jak i uprawnien).

Wartosci tychze grup sa jedynie minimum moralnym sluzacym w pierwszej kolejnosci przetrwaniu tychze grup. [3] I tutaj mozemy blizej przyjrzec sie 2 postawom ludzkim wobec wartosci grupowych:
1. konformizmowi,
2. nonkonformizmowi.

W stosunku do wartosci podstawowych (centralnych) danej grupy konformizm wymagany jest od wszystkich czlonkow grupy. Przywodcy swoim postepowaniem nauczaja innych czlonkow jak powinni postepowac. Jedyne przypadki nonkonformizmu pozytywnie wartosciowanego, ktore sa dopuszczalne w grupie, odnosza sie jedynie do przywodcow ("Co wolno wojewodzie...", "czyli duzy moze wiecej"). W grupach takich jak plemiona lub narody warstwa patrycjuszy, szlachty, oligarchii czy arystokracji graja role przywodcow i nauczycieli (to najczesciej z nich rekrutowali sie urzednicy administracji, sluzb porzadkowych, obronnych i naukowcow).

Nonkonformizm pozycji nizszyc zazwyczaj jest oceniany negatywnie. W zaleznosci od tego, ktore normy zachowan zostaly zlamane stosowane byly rozne sankcje. Stad najbardziej pozadana postawa - nie wychylaj sie! - zapewniala JEDNOSTCE przetrwanie w grupie. Wystepowanie przeciw wartosciom grupowym powodowalo wyobcowanie z grupy (stad biora sie outsiderzy /z wyboru wlasnego, badz cudzego/), ktore moglo sie skonczyc infamia lub nawet smiercia. [4]

Robin i jego Wesola Kompania zostali obsadzeni w swoich rolach przez innych (np.: Hern Mysliwy wybral  Robina na obronce ucisnionych a Szeryf Nottingham oglosil go banita).
Ta adaptacja przygod Robina przypadla mi najbardziej do serca (duzy wplyw miala oprawa muzyczna i warstwa "mityczno-magiczna").



W zwiazku z tym, ze przynaleznosc w grupie jest wartosciowana pozytywnie: bo my jestemy lepsi od onych. Dzieki czemu powstaje sprzezenie zwrotne, dzieki ktoremu udzial w dzialaniach grupowych powodowalo, ze bylo sie tym dobrym. I nie ma sie co dziwic, ze pojawila sie moralnosc Kalego ("Kali ukrasc krowe to dobrze! Kalemu ukrasc krowe to zle!"). Cechuja sie tym kultury trybalistyczne i mesjanskie. 

Odpowiadajac na pytanie Kiry i BasiB (oraz moje wlasne): Czy lepiej zgadzac sie z grupa? Czy postepowac wg wlasnych zasad, pragnien itd.?

Nalezy wziac po uwage kilka rzeczy:

1. Przede wszystkim co chcemy osiagnac naszym postepowaniem?
Calkiem naturalnym jest to, ze chcemy byc lepsi (a przynajmniej tak sie czuc). Poczucie wlasnej wartosci jest jednym z warunkow koniecznych zdrowej osobowosci. 

I tu mamy 2 uklady odniesienia:

a) wewnterzny - moge byc lepszy od siebie samego (i na tym bazuje rozwoj wewnetrzny: intelektualny, duchowy, moralny),

b) zewnetrzny - moge byc lepszy od innych (innych ludzi - norma bycia lepszym zalezy od uznawanych w danej grupie wartosci; ale tez i innych stworzen - stad mowimy o sobie KORONA STWORZENIA mimo, ze nasze "wyposazenie" naturalne jest bardzo niedostosowane do warunkow zewnetrznych). W sumie jesli mowimy o zewnetrznym ukladzie odniesienia, to mamy do czynienia z cala ich masa (w zaleznosci od roli spolecznych oraz od ilosci grup w jakich je pelnimy).

Poczucie bycia lepszym (stan blogosci) jest jednym z komponentow szeroko pojetego szczescia. [5] I praktycznie nie znam osoby, ktora nie chcialaby byc szczesliwa... . Juz sam brak konfliktow z grupa, w ktorej uczestniczymy jest niezlym punktem wyjscia do poczucia szczescia (a przynajmniej "swietego spokoju"). 

Oczywiscie, zycie nie jest takie proste. 

W zaleznosci od naszego "wyposazenia" (nie tylko cech biologicznych ale i intelektualnych i duchowych), procesu socjalizacji, uczestnictwa w roznych grupach spolecznych nasz wewnetrzny bohater moze byc rozny (i najczesciej jest) od roli spolecznych, ktore sami przyjmujemy i w ktorych jestesmy obsadzani. [6]

Dazenie do wewnetrznej doskonalosci moralnej przy jednoczesnym zdobywaniu szczytow piramidy spolecznej (czy tez realizacja wlasnych celow/marzen) jest do pogodzenia (ale moze byc dosc trudne, kiedy np.: awans spoleczny moze byc zalezny od zlamania fundamentalnych wartosci osobistych). 

W wielu sytuacjach musimy dokonywac rachunku zyskow i strat (rowniez moralnych).


2. Altenatywnych kosztow dzialania - Warto pamietac, ze w zyciu nie ma nic za darmo! Jesli chcemy realizowac jakies wartosci, jednoczesnie musimy rezygnowac z realizacji innych!

3. Uczestnictwo w danej grupie spolecznej
Swiat spoleczny jest bogaty, dzieki czemu mozemy z bogatej palety wybrac taka grupe (lub grupy), ktore wspomoga nas w realizacji naszych celow (naszych osobistych wartosci centralnych). Jesli taka grupa nie istnieje w przestrzeni geograficzno-spolecznej dostepnej dla nas, mozemy wspolnie z podobnymi nam zalozyc wlasna grupa.

Niestety nie we wszystkich grupach uczestniczymy dobrowolnie. Grupy (lub spolecznosci) podstawowe, takie jak rodzina, nie zostaly przez nas wybrane dobrowolnie (np.: urodzilismy sie w rodzinie krolewskiej, na Wyspie Niedzwiedziej i dopoki nie zgromadzimy odpowiedniego potencjalu (intelektualnego, materialnego /np. dobry statek, jego wyposazenie oraz jakas waluta/, spolecznego /zaloga/, pozostajemy jego "wiezniami").

Krolewski "wiezien", ktoremu sie udalo (przynajmniej czesciowo) uwolnic spod wladzy spolecznosci podstawowej.

Czas oraz wysilek potrzebny do tego, zeby zgromadzic odpowiedni potencjal pozwalajacy nam sie wyzwolic  spod wladzy spolecznosci podstawowej, moze byc dla nas nieosiagalny (z roznych powodow). Poza tym trzeba pamietac, ze czlonkowie grupy podstawowej w ty samym czasie obserwuja nasze poczynania i kiedy okaze sie, ze poziom naszego nonkonformizmu jest nie do zaakceptowania, wtedy mozemy zostac przez nia wykluczeni (w mniej lub bardziej pokojowy sposob).

Dawniej wykluczenie z grupy podstawowej czesciej konczylo sie smiercia niz dzis. Ale i dzis moze byc dosc klopotliwe dla nas... .

Czeste zmiany sasiedztwa (przy aktywnej migracji) doprowadzaja do zaniku wiezi spolecznych (co pozostaje nie bez wplywu na nasza osobowosc). W srodowiskch wielkomiejskich, gdzie wiezi spoleczne sa luzniejsze, wplyw sasiedztwa jest slabszy niz w spolecznosciach, w ktorych kontakty miedzyludzkie maja charakter bardziej osobowy (wies, male miasteczko). Stad tez i "mniejsze cisnienie" spoleczne w nowych dzielnicach wielkich miast.


Majac swiadomosc mechanizmow spolecznych mozemy dokonywac wyborow moralnych. Nie zapominajmy, ze nawet jesli bedziemy wybitnie realizowali wartosci centralne, to mozemy mimo tego rowniez zostac wykluczeni. Dwa przyklady:

1. Jezus, ktoremu nie mozemy zarzucic braku "bojazni Bozej" ani tez "obojetnosci religijnej", poniewaz stanowil zagrozeniem dla elit rzadzacych owczesna Palestyna (od strony moralnej oraz politycznej), zostal przez nich postawiony w stan oskarzenia (przed sad okupanta) i skazany,

2. Franciszek, z dobrego chrzescijanskiego domu handlarza tkanin z Asyzu, ktory zaczal realizowac kazda chwila zycia idealy chrzescijanskie, zostal wyrzucony z domu oraz postawiony przed Sad Biskupi a nastepnie Papieski. Choc ulaskawiony od zarzutow herezji, jego dalsze zycie toczylo sie na marginesie zycia spolecznego. 

Po przemianie duchowej - 100% buddysta.

Znani sa rowniez nonkonformisci, ktorzy osiagneli sukces, m.in.:  Aleksander Macedonski, Cezar, Napoleon, dwudziestowieczny wodz plemion nadlabskich. Wykorzystali oni swoja znajomosc systemow spolecznych i poprzez czasowy konformizm (aczkolwiek bez przesady) osiagneli wlasne cele.

Niestety i ich spolecznosci ostatecznie odrzucily (oprocz Napoleona, ktory niestety przeliczyl sie i przegral pod Waterloo).


Tu jeszcze zwycieski


Dlaczego wybitne osoby sa skazane na niezrozumienie?

Odpowiedz jest w miare prosta i kryje sie w krzywej Gaussa:

Wlasnie ona, zwana tez rozkladem normalnym, odkrywa przed nami pewna madrosc. 

Zachowania najbardziej pozadane z punktu widzenia przetrwania grupy (minimum ekologicznego), mieszcza sie w srodkowych 68% przypadku (ewangelicznie mozemy ich nazwac "letnimi"). 

Zachowania akceptowalne (mieszczace sie choc z trudem) to nastepne +/-18% (biale pola pomiedzy 1 a 2). 

Zachowania "nienormalne" stanowia 4-5%. Zachowania te moga niesc zagrozenie dla istnienia grupy, poniewaz zarowno lewy margines (umownie nazwijmy ich przestepcami), jak i prawy (znowu umownie - wybitne jednostki) nie chadzaja zwyczajowo utartymi sciezkami... . I stad zdecydowana wiekszosc bedzie sie od obu marginesow dystansowac: przestepcow bedzie potepiac i izolowac od reszty (wiezic, zsylac, zabijac), a jednostki wybitne podziwiac z dystansu (wynikajacego z niezrozumienia i leku przed nieznanym).

Kto wie czy Don Diego nie mial najwiecej racji, sposrod naszych dzisiejszych bohaterow, zeby ukrywac swoja wybitnosc manifestujaca sie w postaci Zorra. 

Jego codziennie pelnione role mogly byc co najmniej akceptowalne, dzieki czemu mogl zyc w miare spokojnie. 

A rola wybitna rola obroncy byla pelniona anonimowo, dzieki czemu mimo ciaglego podejmowania ryzyka, mogl w pewnym momencie przejsc na spokojna "emeryture", jako Don Diego. 

Problem w tym, ze nawet pelnienie takich "rol incognito" zmienia czlowieka wewnetrznie i zewnetrznie. Co oczywiscie baczny obserwator (a niekoniecznie nam przychylny) moze wykorzystac...  

Moze wlasnie dlatego warto od poczatku dzialac z otwarta przylbica  i na wlasny rachunek?!? Oczywiscie nikogo nie namawiam do popelnienia spolecznego samobojstwa! 

Warto pamietac: Kazdy z nas jest kowalem wlasnego losu!
_______________________________________________________________________
1. Tutaj nalezy zaliczyc wszystkie prawa fizyki (znane i jeszcze nie poznane) oraz prawa rzadzace Natura. Teoria gier pomoze mi w sposob dosc przystepny podjac temat konformizmu - nonkonformizmu.

2. I tu realizuje sie nasza odkrywcza i tworcza natura oraz zamilowanie wolnosci. 

3. Przywodcy tych grup (lub centra przywodcze) aktywnie kreuja wartosci grupowe. Reszta jej czlonkow ma mozliwosc wspolkreowania wartosci grupowych drugiego rzedu. Jesli chodzi o wartosci centralne (podstawowe), to od szeregowych czlonkow wymaga sie ich realizacji. 

4. Nasi "bracia mniejsi"szczury zagryzaja osobniki zachowujace sie odmiennie niz inni czlonkowie stada. Ostatecznie ludzie sa ciut lagodniejsi ;) .

5. Szczescie to temat morze. Zajmowali sie nim filozofowie, psychologowie, Wielcy Nauczyciele, mezowie stanu, przywodcy narodow... .

6. Stad sie rodza napiecia pomiedzy "ja" i "moje".

9 komentarzy:

  1. Działanie cichaczem, w "masce", anonimowo, określane jest jako tchórzostwo. Ale czy tchórzostwem nie jest właśnie przejmowanie się takimi opiniami? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Kira: Wtedy Don Diego moglby sluzyc spoleczenstwu tylko raz. Jedynym sensownym aktem wtedy bylby samobojczy atak likwidujacy kapitana Monastario i zezwalajacego na ten ucisk gubernatora (najlepiej przy wystawnej kolacji. Kamikadze czesciej wystepuja w kregu kulturowym Japonii.

    A poza tym nasza madrosc ludowa mowi, ze: "Po zlym panie, jeszcze gorszy nastanie". Wiec na dobra sprawe taki atak moglby jedynie pogorszyc sytuacje uciskanych.

    Trzeba wziac pod uwage uwarunkowania ogolne (chyba zapomnialas, ze Don Diego wystepowal w obronie Kalifornijczykow, broniac ich przed uciskiem ze strony kapitana Monastario i gubernatora hiszpanskiego).

    W takiej sytuacji dzialania Don Diego nalezy rozpatrywac na tej samej plaszczyznie jak np.: polskich partyzantow (czy dzialalnosc wszystkich ruchow oporu walczycych z okupantem).

    Gdyby na terenach okupowanych godnie i sprawiedliwie traktowano ludnosc lokalna, to wtedy moglabys powiedziec, ze Don Diego, to nie tylko tchorz ale nawet i bandyta (no i oczywiscie Kalifornijczycy zamiast wspierac Zorro w trudnych chwilach pomagaliby go tropic!).

    W dyskusji nie chodzi o to, zeby "przejmowac sie opiniami!!". Bo inaczej z rzeczowego dyskursu bedziemy mieli pyskowke (z ktorej nauk mozna wyciagnac o wiele mniej niz z rzeczowej rozmowy ;) albo i karczemna awanture.

    Przeciez powinna sie liczyc sila argumentu a nie argument sily!!

    Droga Kiro, czy w takim razie twierdzisz, ze raczej Don Diego zamiast rzetelnego okreslenia swoich mozliwosci i podjecia decyzji o formie nierownej (badz, co nie badz) walki z zoldactwem hiszpanskim gnebiacych lokalna ludnosc, powinien poprzestac na stwierdzeniu, ze: "I Herkules dupa, kiedy wrogow kupa" i spokojnie sobie zyc na swej hacjendzie (nawet delikatnie "prywatnie" wspierajac kapitana)??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle mnie zrozumiałeś. Jak najbardziej popieram partyzantkę! :)

      Usuń
  3. To do tej grupki można by też dorzucić superbohaterów jak Spiderman, Superman itd. tylko jak zauważyła Kira to działanie cichaczem....Wynika z tego tak czy siak, że większość ludzi ,by chciała zmienić życie na lepsze, ale poza chęciami nie maja ani pomysłu ani siły i najlepiej gdyby w obronie przed wszelkim złem stawał właśnie jakiś superbohater(supermężczyzna?). I generalnie można nie przejmować się opiniami i zostać wykluczonymi ze społeczności - będąc uznawanymi za wariatów lub zostać docenionymi dopiero po śmierci. Właśnie oglądam lecący tu po raz pierwszy w Tv serial "Demony DaVinci"- polecam gorąco. Tu dopiero pokazana jest fałszywość świata, spiski, zdrady i szaleństwo wybitnego umysłu. I przyznaję ,że musieć zmagać się w swej genialności z bandą idiotów , ignorantów i kto tam wie jeszcze z kim chyba wolę w swej normalności i tak w jakiś sposób zostać spychana poza krąg społeczeństwa ( tu na emigracji zawsze będę obca- mimo ,że powiada się iż Włosi to taki ciepły naród- nie mówi się o tym jak zabobonny i introwertyczny)Staję więc zdecydowanie po stronie Don Diega - wszelkie heroizmy, działania ekstrawaganckie - zdecydowanie tylko w masce lub snach, dla świętego spokoju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @BasiaB: Ktos, kto chce byc sam sobie "sterem, zeglarzem, okretem" musi sie z tym liczyc. ze bedzie poza nawiasem zycia spolecznego.

      Jedyni, ktorym to nie grozi, to milionerzy (i wszyscy od nich bogatsi). Wtedy pewnego rodzaju ekscentryzm wrecz bedzie przyciagal ludzi (bo skoro taki sie jakos dziwnie zachowuje, to moze brak mu ktorej klepki i da sie jeszcze jakis "ineteres" ubic. Albo przynajmniej dobrze sie najesc, napic i zabawic na cudzy koszt).

      Pani Basiu - niech sie Pani zlemu nie daje! Do Italii mam dosc pozytywny stosunek emocjonalny ale mieszkalem tam dosc krotko (nawet w stosunku do okresu zamieszkiwania tam przez moja zone).

      Uwaga generalna:

      Jesli chodzi o moralnosc, to nie mozna rozpatrywac czyjego dzialania w oderwaniu od wszystkich okolicznosci.

      Sami siebie znamy, na ile sie sprawdzilismy w roznych sytuacjach zyciowych.

      Usuń
    2. Ależ naturalnie, że trzeba założyć maskę. Przytoczyłam opinię powszechnie wyznawaną, ale to nie znaczy, że się z nią zgadzam.

      Usuń
    3. Alez gdybym od razu "zrozumial" to co powiedzialas z przymrozeniem oka, to nie pojawiloby sie kilka interesujacych argumentow... .

      No i swoja droga ujawnily sie sympatie zwiazane z partyzantka ;)

      Usuń
  4. To prawda - można o sobie powiedzieć wiele , a ile z tego okaże się prawdą pokaże życie.....I generalnie Włochy złe nie są , to po prostu kwestia tego,że patrzyłam na nie przez pryzmat romantycznych opowieści , a nie codziennego życia. A człowiek to jednak taka bestia ,że wszędzie się odnajdzie i do wszystkiego przyzwyczai- to tylko kwestia czasu.Ja juz zaczęłam wsiąkać w klimat. Niemal dosłownie przy tych opadach deszczu w tym roku i ilości wylanych tęsknie łez...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tesknota za Ojczyzna (i tymi bliskimi, ktorzy w niej zostali) jest jak z tesknota za domem rodzinnym po tym jak sie wyfrunelo z rodzinnego gniazda. Trzeba sie przyzwyczaic i zaakceptowac (jesli nie ma obiektywnej mozliwosci zmiany sytuacji lub gdy zmiana przyniesie wiecej szkod, niz pozytku).

    Pani Basiu, na pewno pomoze znalezienie jednego (ale za to oddanego i sprawdzonego przyjaciela) i skupienie sie na budowie swojego malego, prywatnego swiata. Nasza pociecha i nadzieja na pewien rodzaj "niesmiertelnosci" sa nasze dzieci (dlatego powinnismy sie zajac nimi i wlasnie dla nich zmieniac nasz swiat na lepszy!).

    OdpowiedzUsuń