sobota, 29 czerwca 2013

Ostatni Przyjazny Dom w Eldamarze

W nawiazaniu do watpliwosci, ktore pojawily sie w dyskusji pod moim ostatnim wpisem w zwiazku z Projektem Eldamar, postanowilem przynajmniej po czesci na nie dzis odpowiedziec.

Rivendell jest domem goscinnym...

Pierwsza watpliwosc, ktora sie nasuwa w zwiazku z tym projektem, mozna sformulowac bardzo krotko: Po co caly ten zgielk? (bardziej szczegolowymi pytaniami sa: "Jaki sens ma przeprowadzanie eksperymentu pt. Projekt Eldamar? Moze wystarczyloby po prostu znalezc panstwo, sposrod juz istniejacych, ktore spelnialoby nasze wymagania?"). 

Jesli kazde z panstw, przynajmniej z tych nam znanych (bezposrednio i z historii), ostatecznie bedzie jakas forma ucisku poddanych. Wynika to tez z natury panstwa, ktora "nadaje porzadek", czyli stanowi  forme dla czesto bezksztaltnych mas (na tym poprzestane, bo inaczej popadne w apologetyzm dzisiejszych Lewiatanow ;) .

Nikt nie zaprzeczy, ze lepszy jest porzadek od chaosu! I nawet jesli uznamy, ze okres plemiennej demokracji, byl okresem zinstytucjonalizowanej anarchii pod tyrania obyczaju (za Panem Jackiem Kobusem). I ta tyrania (jak kazda forma nacisku - mniej lub bardziej zewnetrznego) jednym pasowala bardziej niz innym. [1] I tak dochodzimy do wniosku, ze wladza (taka czy inna jest w kazdej spolecznosci potrzebna). I powinna miec jasne granice (zarowno w przestrzeni geograficznej, jak i spoleczno-kulturowej oraz w ilosci osob ja sprawujacych). 

Ale podczas naszego projektu mamy okazje swobodnie wybrac nasza wladze (niekoniecznie w formie wyborow demokratycznych ;) . Podejrzewam, ze wlasciwy problem nie bedzie polegal na wyborze wladzy ale na jej ciaglym, podczas calego trwania projektu, uznawaniu.

Wlasciwie o jakie panstwo nam chodzi, pyta sie Pan Nadar. Czy to ma byc jakas forma micronation? Dotychczasowe doswiadczenia w tym zakresie sa dosc interesujace (zgodnie z Pana Jackowa zasada, ze "tylko prawda moze byc ciekawa"):
1. Sealand - mikropanstwo, ktore odnioslo jak na razie najwiekszy sukces (polegajacy na uznaniu, choc moze nie do konca wprost, jego suwerennosci przez Wielka Brytanie),

2. Druga kategoria sa mikropanstwa, ktore jak Ksiestwo Filletino, Seborga, czy Hutt River, ktore powstaly na bazie buntu przeciw rozrastajacemu sie Lewiatanowi zostaly de facto zignorowane przez panstwa na terenie ktorych oglosily niezaleznosc a z czasem nawet zaczely stanowic lokalna ciekawostke, [2]

 3. Nastepna opcja, warta naszej uwagi, jest przypadek Republiki Minervy i Republiki Wyspy Rozanej. W obu przypadkach powstanie tych nowych republik zostalo przyjete do wiadomosci przez panstwa siasiadujace z nimi - a mozemy to poznac poprzez analize podjetych dzialan. Sasiedzi uznali powstanie tych republik za ISTOTNE ZAGROZENIE i doprowadzilo to do ich zniszczenia (Republika Wyspy Rozanej) lub przejecia terytorium,

4. Ostatnia kategorie stanowia roznego rodzaju inicjatywy artystyczne lub marketingowe (lokalne lub regionalne atrakcje turystyczne).

"To Wy tu cos powiecie a ja w tym czasie..." - modelowa wrecz sytuacja 
dystrybucji wladzy (w sytuacji kryzysowej ;)

Nie jestem pewien, do ktorej z tych kategorii odnosi sie negatywnie moj Szanowny Dyskutant Pan Nadar.

Osobiscie jestem zwolennikiem innej opcji - bardziej chodzi mi o naukowy projekt ekologiczny (gdzie ekosystemem jest ekosystem biologiczny ulokowany w przestrzeni geograficznej oraz ekosystem spoleczny. Inspiracja do tego pomyslu byla idea zawarta w cyklu "Fundacja" Assimowa. Wydaje sie ona byc podobna do pomyslu podsunietego mi przez Pana Nadara. Bardo dziekuje za ta informacje (o ktorej kompletnie nie mialem pojecia), dzieki ktorej zas bedzie mozna lepiej przygotowac Projekt Eldamar. [3]

I choc gentlemeni nie rozmawiaja o pieniadzac (lecz je maja), pozostaje tez kwestia pieniedzy (i to jak pokazuje przyklad podany bezposrednio przez Pana Nadara same bierzace koszty utrzymania nawet malej grupy sa olbrzymie a przyklad Fordlandii pokazuje nam, ze koszty zalozenia sa wielokrotnie wieksze). Mamy kilka teoretycznych mozliwosci rozwiazania tego problemu:

1. idac za ciosem (a raczej za przykladem Fundacji) przekonac bogatego sponsora (tam byl Imperator Kosmiczny) do sfinansowania takiego projektu,

2. powolac spolke i emitowac obligacje czy tez akcje, ktore beda wykupione przez uczestnikow projektu oraz sympatykow (czy wrecz ludzi chcacych na nim zarobic),

3. powolac fundacje/stowarzyszenie i poszukac roznych sponsorow (prywatnych i instytucjonalnych) do wsparcia tej idei,

4. zebrac grupe sympatykow pomyslu i zrobic "sciepe" (byloby to cos na granicy opcji 2 i 3).[4]

"Ludzie Wy tu rozne (...) a przeciez mozna inaczej!"
Mam nadzieje, ze i lepiej ;)


Dzieki funduszom moznaby zakupic odpowiedni teren oraz jego odpowiednie "zabezpieczenie prawne", zakupic dopowiednie wyposazenie "na dobry poczatek", zaplacic za transport chetnych i miec kapital rezerwowy (doswiadczenie uczy, ze nie zdolamy przewidziec wszystkich niebiezpieczenstw, wiec dodatkowa forma zabezpieczenia jest niezbedna).

Odpowiedz, na pytanie gdzie ulokujemy projekt, jest jednoczesnie zwiazany z jego "prawna forma zabezpieczenia". Choc raczej postepujacy apetyt europejskich Lewiatanow (oraz relatywnie drogie grunty) oraz zanik na tym kontynencie pogranicza, kieruja nas wzrok w inne straony (chocby i w te same co Forda ;) .

Kwestie zwiazane z poczuciem wspolnoty i pewnej wspolnoty celow nie rozwiazemy od razu (szczegolnie, ze maja one charakter dynamiczny, wiec nawet po uzyskaniu pewnej stabilizacji pod tym wzgledem, pozniej trzeba bedzie sie rowniez o to troszczyc - dlatego jest tu istotna "wspolnota symboliczna" wspolnych przekonan, rytualow...) ani raz na zawsze. Jako, ze koniecznosc, jest najczesciej motorem zmian w swiecie czlowieka, to wzgledna izolacja od innych spoleczenstw, bedzie wymuszala pewna wspolnotowosc na uczestnikach projektu (albo cos bedziemy razem robili albo razem zginiemy - jakby nie patrzec kryterium wspolnotowosci w dokonywaniu wyborow jest!). 

Wszyscy za jednego - jeden za wszystkich! Albo smierc! 
Zeby potem mi nikt nie marudzil, ze nie mial wyboru... !!!


O kwestiach szczegolowych rozstrzygna sami zainteresowani. Teoretyczne pole mozliwosci jest dosc bogate i trzeba bedzie wybrac z niego to co najbardziej bedzie odpowiadalo charakterowi projektu oraz charakterystyce jego uczestnikow... . I choc pewne aspekty projektu beda musialy byc bardzo ostro postawione juz na poczatku, to inne beda mialy charakter otwarty... . Inaczej z reszta byc nie moze... .

Panie Falco, czy aby na wszytkie pytania Pan dal wyczerpujaca odpowiedz...??!!??


_______________________________________________________________________
1. Tyrania obyczaju narzucala swiatopoglad oraz caly zestaw zachowan rytualnych "na kazda chwile zycia" - dzieki temu dawala komfort poczucia pewnej stabilnosci, orientacji i pewnosci w tej zmieniajacej sie ciagle rzeczywistosci. Do dzis mamy do czynienia z 2 biegunami postaw w tym zakresie: "poddanych" (ktorzy choc narzekaja na kazda forme wladzy, to jednak bez wladzy sa nieszczesliwi: "Premierze! Jak zyc, ja sie pytam! Jak zyc?") oraz "przywodcow" (ktorzy sa samosterowni i podejmuja chetnie ryzyko prowadzenia innych). Miedzy tymi dwoma biegunami jest cala masa roznych mozliwych konfiguracji obu tych biegunowych postaw.

2. W podobny sposob powstalo panstwo Watykan, kiedy za poparcie swych rzadow przez Kosciol Katlolicki Il Duce uznal niezaleznosc Panstwa Koscielnego (zlikwidowanego w ramach Risorgimento przez Garibaldiego), wystepujacego od tej pory pod nazwa Panstwa Watykanskiego.

3. Zgodnie z zasada uczenia sie na cudzych bledach ;) Doglebna analiza SWAT pozwoli na unikniecie bledow Forda oraz zwiekszy szanse powodzenia naszego pomyslu.

4. Jakas forma "udzialu wlasnego" powinna byc chocby ze wzgledu na nasza dosc dziwna ale jadnak wlasciwosc polegajaca na tym, ze doceniamy tylko te rzeczy, ktorych uzyskanie kosztowalo nas wiele (wysilku i/lub pieniedzy). Dzieki temu bedziemy miec wiecej zadowolenia i zadowolonych wsrod uczestnikow projektu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz